Minęło kilka dni od rozpoczęcia roku szkolnego, a obaw o wpływ pandemii na dzieci tylko przybyło. Nie rozwiewają ich ani wypowiedzi ministra edukacji, ani rozpisywane szczegółowo przez dyrektorów instrukcje. Na podstawowe zagadnienia nie mają też odpowiedzi zdezorientowani rodzice.
– Jestem wściekła na to, że nic nie wiem, że każdy mówi co innego, że nauczyciele prą do tego, by była nauka zdalna, bo to dla nich wygodne. Nikt nie myśli o rodzicach, którzy muszą pracować i nie mają czasu, by zamiast szkoły zajmować się dziećmi – mówi Anna Koc, mama 7-letnich bliźniąt, Filipa i Julki.
Stres odczuwa podwójnie, bo to i pierwszaki, i start edukacji szkolnej w pandemii. Rolą szkoły, zwłaszcza w pierwszych tygodniach września, będzie więc nie tylko edukacja, lecz i uspokojenie rodziców. Bo ich niepewność i nerwy mogą utrudniać wejście dzieci w świat szkolny i zaangażowanie się w niego.
Powszechny lęk
– Pójście do szkoły jest dla dzieci dużym wyzwaniem. Przecież przez kilka miesięcy funkcjonowały w zupełnie innym rytmie, którego zmiana może być trudna i nasilić problemy z adaptacją – mówi pedagog specjalny Danuta Mazij-Kucharska. Przyznaje, że sytuacja, w której nie do końca wiadomo, w jakiej formie będzie funkcjonowała edukacja, jak będą wdrażane w życie zasady bezpieczeństwa, a także niespójność komunikatów, które do dzieci docierają, może nasilać lęk. – Brak przewidywalności zaburza poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie brak jasnych wytycznych i zasad uniemożliwia przygotowanie na tę sytuację – wyjaśnia.
Kilka pierwszych dni szkoły pokazuje, że chaos może potrwać dłużej. Rodzice nie dostają bowiem odpowiedzi na pytania, co potęguje ich niepokój. A eksperci podkreślają, że to od rodziców zależy, jak dzieci zareagują na kryzys. Jak mówi dr Barbara Remberk, kierownik Kliniki Dzieci i Młodzieży w Instytucje Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, kilka miesięcy z koronawirusem pokazało, że w lepszej sytuacji znalazły się te dzieciaki, których rodzice mieli bezpieczeństwo finansowe i więcej dla nich czasu. Pogorszyła się zaś sytuacjach tych, które wychowywały się w trudnych warunkach socjalnych i nagle utraciły kontakt np. ze szkołą, świetlicą socjoterapeutyczną czy ośrodkiem rehabilitacji. – Bardzo się martwię o te, które zniknęły z systemu, nie logowały się albo odrabiały pracę domową, przepisując rozwiązania z internetu. Po powrocie do szkoły mogą zostać z tyłu – zauważa.
Profesor Małgorzata Janas-Kozik, psychiatra dzieci i młodzieży mówi, że lockdown nie przyniesie negatywnych skutków dzieciom z tych rodzin, w których dorośli potrafili zorganizować swoje życie na nowo, inaczej podzielić obowiązki i czas. – To na pewno było trudne zadanie, ale zdecydowanie do zrealizowania – mówi.