Wrześniowa dodatkowa podwyżka dla nauczycieli jest dużym problemem dla samorządów. Muszą one zapewnić minimalną pensję, ale także dodatek za wychowawstwo na poziomie co najmniej 300 zł i wywiązać się z obowiązku zapewnienia średniej płacy, która wzrasta wraz z podwyżkami. Dariusz Piontkowski, szef MEN, zapewnia, że lokalni włodarze nie są pokrzywdzeni, bo we wrześniu dostali dodatkowy miliard złotych z subwencji oświatowej na podwyżki dla nauczycieli. Związkowcy i samorządowcy wyliczyli jednak, że to za mało o 400 mln zł, a w przyszłym roku na utrzymanie tegorocznych podwyżek zabraknie z subwencji 35 mln zł. Lokalni włodarze ostrzegają, że będzie dochodziło do problemów z wypłatą na czas pensji dla nauczycieli. Pierwsze ofiary niewydolnego systemu już się pojawiły.
Płacą z góry
Tak stało się w Zawidzu Kościelnym. Tam w listopadzie nauczyciele nie dostali pensji. – W tej sprawie dyrektor naszej placówki ma spotkanie w samorządzie – mówi DGP pracownik sekretariatu Szkoły Podstawowej w Zawidzu Kościelnym (woj. mazowieckie). Zaalarmowane zostały też oświatowe związki.
– Naczelnik wydziału oświaty z gminy Zawidz poinformował mnie, że radni nie zgodzili się na zmianę w budżecie i zaciągnięcie kredytu na pensje dla nauczycieli. Ale może 12 listopada, na kolejnej sesji, pojawi się jakieś światełko w tunelu – zastanawia się Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Stwierdził jeszcze, że nie rozumie mojego zdziwienia, skoro inne gminy też się borykają z problemami finansowymi związanymi z utrzymaniem szkół – dodaje Baszczyński.
– Dla nauczycieli z tej gminy przygotowaliśmy już specjalne pisma, w których będą mogli domagać się odsetek za zaległą pensję. O całej sprawie zamierzamy też powiadomić okręgową inspekcję pracy – dodaje.
– Przez ostatni wzrost wynagrodzeń u nauczycieli o 15 proc. do zamknięcia roku budżetowego brakuje nam miliona złotych, a do zrealizowania tylko wrześniowej podwyżki powinniśmy wydać miesięcznie po 100 tys. zł. Cała subwencja nie wystarczy nawet na pensje, a co dopiero na stałe wydatki, np. media i utrzymanie budynków. W tym roku z budżetu otrzymaliśmy 7 mln zł subwencji, na oświatę wydaliśmy już 12 mln zł i wciąż brakuje nam miliona – wylicza Leszek Brodowski, zastępca wójta gminy Zawidz.
– Kuratorium nie zgadza się na łączenie szkół lub ich przekształcenie w stowarzyszenie. Taka polityka prowadzi do krachu finansowego. W klasach mamy po pięciu uczniów, co też generuje ogromne koszty. Na dodatek w przyszłym roku mamy zaplanowaną niższą subwencję od tegorocznej, bo dzieci będzie mniej – dodaje.
(Nie)oszacowani
Związkowcy przyznają, że samorządy do takiej sytuacji doprowadza resort edukacji.
– Już 25 lutego tego roku alarmowaliśmy, że planowana subwencja jest niedoszacowana. Dla wielu samorządów te pieniądze nie wystarczą nawet na wypłacenie nauczycielom podstawowych pensji – mówi Krzysztof Baszczyński.
– Z naszych wyliczeń wynika, że również przyszłoroczna subwencja oświatowa, której projekt jest w konsultacjach, jest niedoszacowana – o jakieś 35 mln zł pod względem zapewnienia minimalnych wynagrodzeń nauczycieli. MEN nie przewidział nawet złotówki na wydatki rzeczowe, którymi jest utrzymanie szkół – wylicza Baszczyński.
Rozżalenia nie kryją też nauczyciele przedszkoli z gminy Świnice Warckie (woj. łódzkie).
– Obiecywano nam, że dodatki za wychowawstwo zostaną zrównane do tych minimalnych, jakie są uchwalone od września w szkole, czyli 300 zł. Niestety z powodu braku dodatkowych środków takie plany zostały odsunięte na przyszły rok – mówi DGP jeden z nauczycieli.
Rozmyta odpowiedzialność
Prawnicy przyznają, że nauczyciel, jak każdy pracownik, ma prawo do wynagrodzenia i trudna sytuacja finansowa gminy nie jest tu wystarczającym argumentem. A dla osób kierujących gminą może to rodzić poważne konsekwencje.
– Wójtowi grozi odpowiedzialność za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Pewnie jemu i skarbnikowi gminy, bo jeśli w budżecie te wydatki zostały zaplanowane, to muszą być zapewnione. Ale jeśli ich tam nie ma, to też jest problem. Przecież nie można przekroczyć budżetu, bo to też skutkuje odpowiedzialnością za naruszenie dyscypliny – wyjaśnia Robert Kamionowski, radca prawny, ekspert ds. oświaty z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
– Poza tym niewypłacanie wynagrodzenia w terminie jest wykroczeniem przeciwko prawom pracownika – art. 282 par. 1 kodeksu pracy. Grozi za to kara grzywny – dodaje.
Pytanie tylko, kto miałby ją dostać. Czy organ prowadzący (gmina, powiat), który jest pracodawcą dla dyrektora szkoły czy placówki i który powinien zapewnić pieniądze, czy dyrektor, który jest pracodawcą dla zatrudnionych w niej osób. – W praktyce, moim zdaniem, jednak dyrektor – uważa Robert Kamionowski.
Zmieniać, a nie dosypywać
Samorządowcy postulują, aby zmienić zasady finansowania oświaty. Samo podwyższanie subwencji nie wystarczy. System jest niewydolny.
– Jeśli w 2020 r. pojawi się kolejna podwyżka dla nauczycieli, którą zapowiada rząd na poziomie 6 proc., to jednej trzeciej gmin grozi strukturalna plajta. Trzeba więc znowelizować ustawę o dochodach gmin i na wzór niemiecki lub francuski zrobić tak, że wynagrodzenie nauczycieli i obsługi w szkołach i przedszkolach jest bezpośrednio finansowane przez państwo, nawet w formie dotacji, czyli ścisłego rozliczenia się z tych pieniędzy – apeluje Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.
– Obecnie pracujemy nad budżetami gmin na 2020 r. Wielu samorządowców już postanowiło, że wstrzymuje inwestycje, bo trzeba zadbać o niedoszacowane podwyżki – potwierdza Krzysztof Iwaniuk.