Jedna to publiczna uczelnia zawodowa, a druga – publiczna uczelnia akademicka. Możliwość ich połączenia przewiduje art. 35 ust. 5 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz.U. z 2018 r. poz. 1668 ze zm.). Zgodnie z tym przepisem włączenie publicznej uczelni zawodowej do państwowej uczelni akademickiej następuje w drodze rozporządzenia ministra właściwego ds. szkolnictwa wyższego i nauki.
Jeszcze podczas konsultacji Konstytucji dla nauki deklarował on, że łączyć uczelni na siłę nie ma zamiaru, a ewentualne decyzje o konsolidacji będą autonomiczne. Zapewniał też, że ministerstwo nie zamierza wywierać żadnej presji na szkoły w Polsce, żeby się łączyły.
Co z konsolidacją
Przypadek opolskich uczelni pokazuje jednak co innego. Obydwie placówki na początku co prawda dogadały się w kwestii połączenia, ostatecznie jednak Senat Państwowej Medycznej Wyższej Szkoły Zawodowej (PMWSZ) podjął uchwałę, w której wycofał się z całej procedury. Wyjaśniał, że po zapoznaniu się ze szczegółowym porozumieniem zaproponowanym przez Uniwersytet Opolski (UO) uznał, iż istnieją zbyt duże rozbieżności między wizją PMWSZ a pomysłem UO na dalsze losy uczelni zawodowej w strukturze uniwersytetu. Z tego powodu PMWSZ nie widzi możliwości połączenia oraz prowadzenia dalszych negocjacji w tej sprawie. Na koniec senat uczelni wyraził chęć odstąpienia od procedury fuzji.
Szef resortu nauki postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i nie czekać, aż uczelnie same się dogadają. Co go do tego skłoniło? MNiSW tłumaczy, że połączenie było zobowiązaniem podjętym wobec szefa resortu przez rektorów obydwu uczelni. Co więcej, jego realizacja wiązała się z przekazaniem znacznych pieniędzy na rozwój infrastruktury związanej z kształceniem medycznym.
Zadowolenia z takiego obrotu sprawy nie kryje Uniwersytet Opolski. – Czekaliśmy na taki ruch po fiasku negocjacji, które odbywały się przez prawie trzy lata – wyjaśnia Maciej Kochański, rzecznik prasowy UO.
Co z autonomią
To jednak tylko jedna strona medalu. Profesor Andrzej Kisielewski z Uniwersytetu w Białymstoku uważa, że jeśli uczelnia w jakikolwiek formalny sposób artykułowała niezgodę na połączenie (zwłaszcza jeśli był to głos senatu), minister nie powinien wydawać takiego rozporządzenia, okazując szacunek autonomii akademickiej.
– Odczuwam duży dyskomfort dotyczący sposobu przeprowadzania procesu łączenia uczelni. Nie jest on tak łatwy, jak wynikałoby to z treści projektu rozporządzenia – ocenia rektor PMWSZ w Opolu Tomasz Halski.
Uważa, że casus jego uczelni unaocznił brak szczegółowych przepisów regulujących taki proces. W jego ocenie cała procedura powinna być opracowana, opisana i zatwierdzona przez zainteresowanych oraz ministra nauki.
– Jestem przekonany, że włączanie jednej uczelni w struktury drugiej powinno odbywać się na podstawie grantu konsolidacyjnego obejmującego pięcioletni proces – twierdzi rektor Halski.
Tłumaczy, że władze obydwu szkół wyższych (włączającej i włączonej) byłyby wówczas w pełni odpowiedzialne za realizację takiego projektu, a pieczę nad jego wykonaniem sprawowałby szef resortu nauki.
Co z opinią szkół
Przedstawiciele środowiska zwracają uwagę, że w przypadku włączania publicznej uczelni zawodowej do publicznej uczelni akademickiej prawo o szkolnictwie wyższym i nauce nie przewiduje konieczności zasięgnięcia opinii ich organów, np. senatów. Przyznają, że co prawda to minister odpowiada za politykę naukową kraju lub regionu i brak takiego wymogu gwarantuje mu dużą swobodę jej kształtowania, ale przy okazji sprawia, że pomija się w tym procesie szkołę wyższą.
– Należy ten brak ocenić krytycznie i zakwalifikować jako naruszenie autonomii uczelni – ocenia Paweł Sobotko, asystent w Katedrze Prawa Administracyjnego i Nauki o Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.