W październiku posłanka PO Joanna Mucha wzięła udział w zajęciach z wiedzy o społeczeństwie w jednej ze szkół. Spotkanie zorganizowała lokalna fundacja. – Podczas zajęć rozmawiałam z uczniami na temat obywatelskich działań oraz tego, w jaki sposób uczniowie mogą udzielać się w działalności społecznej – zapewnia posłanka. Dodaje, że odmawiała odpowiedzi na pytania dotyczące partii politycznych, by nie spotkać się z zarzutem agitacji.
Mimo to jej aktywność nie spodobała się świętokrzyskiemu kuratorium oświaty, które przypomniało, że szkoła powinna być miejscem apolitycznym. – Podejmowanie takich działań, niezależnie od programu partii czy organizacji, które je inspirują, spotka się z moim stanowczym sprzeciwem kuratora, ze wszystkimi konsekwencjami dla osób odpowiedzialnych – przestrzegł kurator Kazimierz Mądzik.
Coraz większe kontrowersje wzbudza też pomysł części radnych, by wieszać w szkołach preambuły konstytucji. Takie sytuacje mają miejsce m.in. w Warszawie i Krakowie. Na to działanie zareagowała już małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. – Akcja wieszania preambuły konstytucji w szkołach jest kolejnym działaniem PO obliczonym na rozgłos w mediach. Tym razem do osiągnięcia partyjnych celów PO postanowiła wykorzystać dzieci w wieku szkolnym – wynika z oświadczenia.
Reklama
Sytuacja najwyraźniej zaczyna niepokoić posłów opozycji. Posłanka Mucha już wystąpiła w tej sprawie z interpelacją do Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN). My również zapytaliśmy, co o aktywności poselskiej w szkołach sądzi resort.
– Udział posłów i senatorów w działalności szkolnej nie znajduje odzwierciedlenia w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Żadne wydarzenia szkolne nie mogą mieć charakteru dowolnie formatowanego co do treści i sposobu przekazywania – informuje Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN. Przypomina też, że w szkole istnieje zakaz prowadzenia agitacji wyborczej wobec uczniów. – O udziale osób z zewnątrz w zajęciach z uczniami zawsze decyduje dyrektor szkoły w porozumieniu z nauczycielami prowadzącymi dane zajęcia edukacyjne oraz po uzyskaniu zgody rodziców na udział ich dzieci w tego typu wydarzeniach – zwraca uwagę Anna Ostrowska.
Zdaniem opozycji to nic innego jak próba cenzury. – Spotkania z parlamentarzystami wszystkich opcji odbywają się od lat i jeżeli nie dochodzi podczas nich do żadnej agitacji, wszystko jest w porządku. Równie dobrze moglibyśmy rozmawiać o zakazie obecności ministra czy premiera na obchodach początku roku szkolnego – komentuje Jan Grabiec z PO. Przypomina, że od tego roku umożliwiono posłom wystosowywanie indywidualnych zaproszeń dla wycieczek szkolnych do Sejmu. – Wcześniej organizowała to Kancelaria Sejmu, a nie posłowie. Tak więc stanowiska MEN czy kuratoriów odczytuję jako hipokryzję. A kontrowersje wokół wywieszania preambuły w szkołach dziwią jeszcze bardziej, bo przecież mowa o ustawie zasadniczej przyjętej przez cały naród – dodaje Grabiec.
Poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk jest przeciwny temu, by zakazać politykom wizytowania szkół. – Może warto takie spotkania robić w formie szkolnej debaty, w której udział biorą politycy różnych opcji – zastanawia się poseł. Jak przyznaje, sam kilka dni temu brał udział w podobnym spotkaniu wspólnie z posłem PO Waldym Dzikowskim. Zdaniem posła PiS zamiast wprowadzać kolejne ograniczenia w przepisach, lepiej zaufać nauczycielom, rodzicom i politykom. – W szkole już tak wiele rzeczy jest uregulowanych, że czasami można się zastanawiać, czy ta „nadregulacja” nie próbuje zastępować zdrowego rozsądku nauczycieli i rodziców – przyznaje.
Dyskusje polityków niepokoją Sławomira Broniarza, prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Nie chciałbym, by szkoła stała się przedmiotem politycznych targów. Najważniejsze jest to, by szkoły odwiedzali ludzie, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia na dany temat. Na pewno rozsądny nauczyciel nie dopuści, by spotkanie przekształciło się w jakąś natrętną propagandę – kwituje.