– Wypowiadam się nie politycznie, ale z punktu widzenia dzieci w mojej gminie. Takie małe gminy zostaną okradzione – mówi wójt Ruśca Dariusz Woźniak. Łącznie, jak wyliczył, chodzi o pół miliona złotych.

Reklama

"W gminie położonej w powiecie bełchatowskim jest po dziewięć roczników (klas) w dwóch zespołach szkół (w każdym podstawówka i gimnazjum). Łącznie około 400 uczniów. Na każdego przypada ponad 8 tys. zł subwencji oświatowej rocznie. Gdyby gmina miała szkołę ponadgimnazjalną, nie byłoby problemu. Dzieci po dziewiątej klasie zostałyby w gminie – subwencja też. Ale Rusiec szkół ponadgimnazjalnych nie ma (podobnie jak większość gmin wiejskich). Jeśli dziewiąty rocznik (teraz trzecia gimnazjum) przejdzie do szkół średnich w pobliskim Wieluniu, Szczercowie czy Bełchatowie to tam wpłynie subwencja", wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".

Wójt gminy uważa jednak, że reforma jest potrzebna, ale inna. – Biłbym brawo i całkowicie popierał reformę, która polegałaby na przykład na rozwoju szkolnictwa zawodowego. Dobre byłoby, gdyby gimnazjalista szedł do zawodówki, uczył się zawodu. Nie każdy musi skończyć studia czy nawet zdać maturę. Natomiast ta reforma edukacji to złodziejstwo, i tyle – ocenia.

Deklaruje przy tym, że nikt go nie zmusi do zmiany. Problem w tym, że "jeśli gmina nie przedstawi kuratorowi projektu uchwały zmieniającej obwody szkolne, wygaszenie gimnazjów i tak dojdzie do skutku. To określa sejmowa ustawa".

– Niech się martwią kurator i wojewoda. Ja się nie ugnę – kwituje Woźniak.