– Cztery lata temu za pakiet podręczników do szkoły podstawowej „Gra w kolory” zapłaciłam w księgarni internetowej 138,6 zł. W tym roku, ze względu na to, że moje drugie dziecko poszło do szkoły, musiałam jeszcze raz kupić ten sam zestaw. Tym razem cena w tej samej księgarni wyniosła 208,99 zł. I to tylko dlatego, że akurat trafiłam na rabat. Przed upustem sięgała 235 zł – żali się mama pięciorga dzieci z Warszawy, z których troje już objął obowiązek szkolny. Jak dodaje, z roku na rok obserwuje duże podwyżki cen podręczników. – Skąd one się biorą? – pyta.
Główną podwyżkę wywołała wprowadzona przez rząd na przełomie 2010/2011 r. wyższa stawka VAT na książki oraz wzrost cen papieru, a więc zwiększenie kosztów produkcji. Gdy przeanalizujemy historycznie ceny katalogowe pakietu „Gra w kolory”, okaże się, że cena nie ulegała rewolucjom – i tak np. bez zmiany pozostała zarówno w 2012, jak i 2013 r., mimo wzrostu kosztów innych produktów w Polsce – komentuje Jarosław Rybus, rzecznik prasowy Grupy Edukacyjnej, do której należy firma Juka, wydawca „Gry w kolory”.
Podkreśla też, że w 2013 r. zostało wprowadzone do sprzedaży nowe wydanie uzupełnione m.in. o płytę CD „Akcja Kapitana Juki – Rośnij z Juką”, podręcznik do zajęć komputerowych, teczkę na wyprawkę, dzienniczek ucznia i patyczki do liczenia. Tym samym cały zestaw składa się z 18 części, a nie jak wcześniej z 13. Stąd podwyżka. – Dziś oferujemy taki pakiet za 204 zł. Dodam jednak, że cztery lata temu nasza cena kształtowała się na poziomie 175 zł. To oznacza, że czytelniczce udało się wówczas trafić na promocję w księgarni, dzięki której kupiła pierwszy zestaw tak tanio – podkreśla Jarosław Rybus.
Reklama
Problem w tym, że przykład naszej czytelniczki nie jest odosobniony. Jak mówi Jarosław Matuszewski, przewodniczący sekcji wydawców edukacyjnych Polskiej Izby Książki i jednocześnie rzecznik WSiP, tylko w tym roku podręczniki mogą kosztować nawet 10 proc. więcej niż w ubiegłym. I to w czasie, kiedy zwyczajne książki przeciętnie rzecz biorąc staniały.
– Wydawcy podnieśli ceny od 1,5 do 4 proc. Z kolei u sprzedawców detalicznych podwyżki sięgają 10 proc. – informuje. – Ten sam pakiet do edukacji wczesnoszkolnej WSiP, który kosztuje 259 zł w naszym sklepie internetowym, w księgarniach jest sprzedawany nawet za 300 zł. Za tę cenę nie bierzemy odpowiedzialności, bo kształtuje ją właściciel punktu – tłumaczy. Także inni wydawcy winą za wzrost cen obarczają dystrybutorów.
Jak policzył Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, ich marża to nawet 35 proc. ceny książki. Przeważająca część sprzedaży podręczników odbywa się przez księgarnie, dla których materiały szkolne to nawet 40 proc. obrotów.
Wydawnictwa wskazują, że księgarnie mogą stosować narzut w dowolnej wysokości. Te odpierają zarzut, twierdząc, że marże od lat są takie same – właśnie 10–15 proc. Do tego stosują liczne promocje, by obniżyć koszt zakupu przez klienta. I tak w Gandalfie upust w miesiącu poprzedzającym rozpoczęcie roku szkolnego sięgał 20 proc., tyle samo wynosił w Bonito.pl, nieco mniejszy był w Empiku – 18 proc., a w Matrasie sięgał 15 proc.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który podczas wakacji zaczął kontrolować rynek książek, stwierdził rozbieżności między oficjalnym oświadczeniem Polskiej Izby Książki a faktycznymi praktykami rynkowymi. Teraz urzędnicy prowadzą drugą rundę kontroli, która ma pokazać, dlaczego ceny podręczników wzrosły i czy nie doszło do zmowy wydawców.
Spływają pierwsze odpowiedzi na ankiety wysłane do przedsiębiorców przez urząd. Analizujemy uzyskane dane – wyjaśnia Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK, i zapowiada, że pierwsze wyniki prowadzonej kontroli mogą być znane jeszcze w końcu września.
Tegoroczne zamieszanie na rynku to efekt ostatnich zmian wprowadzonych przez resort edukacji. Z jednej strony dlatego, że ministerstwo w 2009 r. zmieniło podstawę programową. Obecni szóstoklasiści są pierwszym rocznikiem idącym zmodyfikowanym programem, nie mają więc szans na odkupienie używanych podręczników, ponieważ do każdego przedmiotu wydawnictwa opracowały nowe, zgodne z regulacjami MEN.
Z drugiej strony, resort wprowadził darmowy elementarz. Zamiast pakietów oferowanych przez wydawców wybrało go 97 proc. wszystkich podstawówek w Polsce. – To szczególna sytuacja. Być może niektórzy wydawcy chcieli sobie powetować straty – ocenia Łukasz Gołębiewski, prezes zarządu Biblioteki Analiz. I prognozuje też, że w przyszłości te podręczniki, których nie będzie finansować państwo, będą znacznie droższe. – Ich koszt przygotowania wzrośnie, choćby dlatego że będą drukowane w mniejszych nakładach. Skorzystają z nich prywatne szkoły, do których chodzą dzieci zamożniejszych rodziców.
Gra – i dla księgarzy, i wydawców – jest warta świeczki. Podręczniki zapewniają 31,5 proc. dochodu ze sprzedaży książek. Dla porównania: literatura piękna to tylko 12,9 proc. W dodatku statystycznie książki tanieją – jeszcze w 2012 r. średnia cena egzemplarza wynosiła 38,7 zł. W 2013 r. już o 40 gr mniej.
Eksperci Biblioteki Analiz szacują wartość rynku podręczników w 2013 r. na 845 mln zł. Wskutek rządowej reformy może z niego zniknąć 70 mln zł. Analitycy prognozują jednak, że główni gracze będą sobie odbijać straty. Oczywiście na portfelach rodziców.
Statystycznie rzecz biorąc, książki ostatnio nawet potaniały.
_________________________________________

Regulacja, która wstrząsnęła rynkiem

Ustawa z 30 maja 2014 r. wywołała na edukacyjnym rynku prawdziwe trzęsienie ziemi. Wprowadziła nowe zasady wyboru przez nauczycieli materiałów edukacyjnych i ćwiczeniowych, a także zagwarantowała uczniom szkół podstawowych i gimnazjów bezpłatny dostęp do podręczników. Zmiany wprowadzane będą sukcesywnie, począwszy od klasy I szkoły podstawowej. Proces ten ma się zakończyć w 2017 r.
Zgodnie z zapisami ustawy wyposażenie uczniów klas I–III szkół podstawowych w podręczniki do zajęć z zakresu edukacji: polonistycznej, matematycznej, przyrodniczej i społecznej zapewnia MEN. Ustalenie innego podręcznika wymaga zgody organu prowadzącego szkołę, który wówczas pokrywa koszty jego zakupu. Ministerstwo gwarantuje też szkołom dotację na zakup innych materiałów, np. książek do nauki angielskiego.
Ustawa modyfikuje też warunki dopuszczania do użytku podręczników: zakazuje zamieszczania w nich ćwiczeń, zadań i poleceń wymagających wypełniania w książce. Wszystko po to, aby podręcznik mógł być używany przez wiele lat. Nowe przepisy zakazują także zamieszczania w nim odesłań i poleceń do dodatkowych, opracowanych przez wydawcę materiałów dydaktycznych przeznaczonych dla ucznia. Wprowadzony jest także wymóg, aby do jednego przedmiotu był dopuszczony w danej szkole tylko jeden podręcznik, aby dzieci mogły sobie przekazywać książki między rocznikami (choć są wyjątki od tej zasady).
wit