O sprawie napisał "Dziennik Łódzki", według którego to właśnie Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w tym mieście mogła dostać z centrali w Warszawie zadanie przejrzenia zasad egzaminu dojrzałości z matematyki pod kątem uczniów z dyskalkulią.
Jest to jedna z czterech odmian dysleksji, polegająca m.in. na braku umiejętności wykonania chociażby podstawowych zadań matematycznych, takich jak proste mnożenie czy dodawanie. Uczeń nią dotknięty nie rozumie zależności matematycznych - np. że liczba "7" to połowa "14" - czytamy w gazecie.
Do tej pory na fory mogli liczyć dyskalkulicy zdający egzamin gimnazjalny. Prace osób z orzeczeniem były oceniane łagodniej - nie przyjmowano jako błąd pomylenia np. 6 z 9, czy postawienia przecinka w złym miejscu ułamka dziesiętnego.
Decyzja, by sprawdzić, jak dyskalkulia ma się do matury, to rewolucja. "Dziennik Łódzki" przypomina, że w 2009 r. prof. Zbigniew Marciniak, wiceminister edukacji, oświadczył, że uważa dyskalkulię za humbug naukowy i nigdy niepotwierdzoną teorię z lat trzydziestych XX wieku. W związku z tym projekt badania zjawiska, za który zabrał się już jeden z podległych MEN ośrodków, trafił na półkę.