Jako główny surowiec do ich produkcji wybrały materiał odpadowy powstały podczas wytwarzania oliwy – zmiażdżony miąższ. Dzięki temu będzie można pomóc naturze nie tylko poprzez tworzenie ekologicznych naczyń, lecz także poprzez utylizację ton resztek powstałych podczas produkcji oliwy. – Ten przemysł przez cały czas się rozwija się i rocznie produkuje już 2–3 mln t oliwy. Ale jednocześnie powstaje ok. 30 mln m sześc. produktów ubocznych. A podczas ich utylizacji do gleby przedostają się fitotoksyczne związki – tłumaczy Grzelczyk.
– Opracowane przez nas receptury zakładają wykorzystanie od 70 proc. do 80 proc. odpadów z produkcji oliwy, do których dodaje się od 20 proc. do 30 proc. mieszanki zbożowej mąk. Ta metoda produkcji opakowań biodegradowalnych nie wymaga użycia toksycznych związków chemicznych, nie jest energochłonna i nie generuje dużego śladu węglowego. Jest więc bardzo tania – tłumaczy naukowczyni. To, co powstaje, nie jest uciążliwe dla środowiska, a rozkłada się już maksymalnie w 30 dni. Przy okazji może dobrze wpływać na jakość gleby, zwiększając jej pH, co jest korzystne, bo większość roślin uprawnych wymaga ziem lekko kwasowych.
Najciekawsze jednak jest to, że opakowania można też zjeść. – Do produkcji używa się dodatku mąk bezglutenowych, więc są bezpieczne dla osób z alergiami. Nie ma w nich szkodliwych związków syntetycznych. Te jadalne opakowania mogą stanowić także dobre źródło błonnika pokarmowego i związków prozdrowotnych – mówi dr Grzelczyk. Na razie opakowania mają smak wytrawny, lekko kwaskowaty, ale zespół pracuje nad smakowymi patentami, by np. dopasować ich smak do towaru. Jako że opakowania mogą mieć nawet duże rozmiary, to łatwo sobie wyobrazić pudełko na pizzę o smaku tego włoskiego placka albo koszyczek na truskawki, smakujący jak te owoce.
Można więc będzie zamówić w jadalnej jednorazowej zastawie jedzenie, a po posiłku, już na deser, zjeść także talerze i kubki. To zaś sprawi, że nie trzeba będzie ich zmywać, używając do tego chemicznych środków czystości. Dla biznesu, jak hotele czy gastronomia, oznacza to więc spore oszczędności, a w zwykłych domach skończą się kłótnie o to, kto ma pozmywać. Ewentualnie można naczynia wyrzucić do pojemnika na śmieci, a one się po prostu rozłożą się na wysypisku, bez szkody dla środowiska.
Same opakowania bardzo dobrze znoszą wysokie temperatury – można więc w nich podawać gorącą kawę czy ciepłe dania. Dzięki odpowiedniemu procesowi produkcji są także odporne na wodę, a więc nie rozmiękają. Ale trzeba pamiętać, że nie są tak odporne na uderzenia jak plastik. Dlatego podczas transportu będzie wymagana ostrożność. Same opakowania mają rok trwałości – nadają się więc do wprowadzenia do sklepów jako pudełka na wszelkiego rodzaju żywność.
Co ważne, wynalazek spodobał się już polskiemu i zagranicznemu biznesowi. – Są firmy zainteresowane czy to wykupem patentu, czy to nawiązaniem współpracy – tłumaczy dr Grzelczyk. Co więc jest potrzebne, by wprowadzić produkt na rynek? Przede wszystkim naukowcom przyda się zarówno profesjonalna maszyna do wytwarzania naczyń o powtarzalnym kształcie, jak i dofinansowanie dalszych badań, dotyczących np. wpływu opakowań na osoby z takimi chorobami jak cukrzyca.
_____________________________________________________________________
Wzór na dobry wynalazek
Świat oczekuje od nas produktów, które są użyteczne, a jednocześnie przyjazne środowisku. Wynalazek naukowców z Politechniki Łódzkiej świetnie wpisuje się w ten trend.
Dzięki wykorzystaniu odpadów poprodukcyjnych oraz nieskomplikowanemu sposobowi wytwarzania naczyń i opakowań, to rozwiązanie ma duże szanse na komercjalizację. W Urzędzie Patentowym RP trwa postępowanie w sprawie udzielenia patentu na wynalazek, który został zgłoszony w maju 2021 r. Urząd Patentowy jest zobowiązany do sporządzenia w terminie dziewięciu miesięcy wstępnego sprawozdania o stanie techniki, który obejmuje publikacje brane pod uwagę przy ocenie zgłoszonego wynalazku. W tym przypadku wskazuje publikacje skategoryzowane literą A, czyli dokumenty, które określają ogólny stan techniki. To oznacza duże prawdopodobieństwo udzielenia patentu.
Ale praktyka pokazuje, że nie jest to regułą. Bywa tak, że w trakcie wstępnego badania stanu techniki wskazywane przez urząd dokumenty, skategoryzowane jako X lub Y, stanowią przeszkodę w udzieleniu patentu, z uwagi na brak przesłanki nowości lub poziomu wynalazczego rozwiązania. Dlatego przed opracowaniem i zgłoszeniem wynalazku do UPRP warto zlecić kancelarii patentowej badanie stanu techniki. Rzecznik patentowy opracuje strategię i sporządzi raport z badania. Zweryfikuje, czy w bazach patentowych nie znajdują się podobne lub zbieżne rozwiązania. To pozwoli zorientować się co do prawdopodobieństwa uzyskania ochrony.
W przypadku odnalezienia dokumentów, które mogą podważać nowość lub poziom wynalazczy rozwiązania, jest czas na ich analizę i odpowiednie dostosowanie opisu jeszcze przed jego zgłoszeniem. Obecnie baza patentowa Espacenet obejmuje ponad 140 mln dokumentów patentowych. Warto zatem skorzystać z usług rzecznika patentowego, który przeprowadzi zgłaszającego przez ten wieloaspektowy i trudny proces.
Eureka! DGP
Trwa 10. edycja konkursu „Eureka! DGP - odkrywamy polskie wynalazki”. Do udziału zaprosiliśmy polskie uczelnie, instytuty badawcze i jednostki naukowe PAN. Do czerwca w Magazynie DGP będziemy opisywać wynalazki nominowane przez naszą redakcję do nagrody głównej. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi na specjalnej gali pod koniec czerwca, a podsumowanie cyklu ukaże się w Magazynie DGP. Główna nagroda to 30 tys. zł dla zespołu, który pracował nad zwycięskim wynalazkiem, ufundowane przez Mecenasa Polskiej Nauki - firmę Polpharma - oraz kampania promocyjna dla uczelni lub instytutu o wartości 50 tys. zł w mediach INFOR PL SA (wydawcy Dziennika Gazety Prawnej), ufundowana przez organizatora. Strona internetowa konkursu: eureka.dziennik.pl
Mecenasi polskiej nauki:
Ważne
Wyjaśnienie
Pełne oraz precyzyjne wypowiedzi mgr inż. Stanisława Karcza opisującego swój wynalazek w tekście pt. „Nie zadrukować płuc”, który opublikowaliśmy 17 lutego 2023 r., znajdują się w e-wydaniu Magazynu DGP oraz na naszych stronach internetowych.
Redakcja DGP