Chociaż koszty wykształcenia rosną błyskawicznie, coraz więcej rodziców jest chętnych, by zapewnić dzieciom staranną, choć kosztowną edukację.

Na jedno miejsce w prywatnych szkołach przypada kilku kandydatów. Liczy się też wykształcenie rodziców i tradycja rodzinna.

Reklama

Słynna szkoła na górnym zachodnim Manhattanie - Trinity School - przyjęła w minionym roku do przedszkola jedynie 2,4 proc. dzieci, których rodziny nie miały wcześniejszych związków z tą placówką.

Połowa rodzin w USA ma dochody nieprzekraczające rocznie 46 tysięcy dolarów. Mimo to w 12. klasie inne elitarnej nowojorskiej szkoły - Riverdale Country School - uznawanej za jedną z najlepszych prywatnych takich instytucji w kraju (i do której też najtrudniej się dostać) za czesne wiele osób płaci ochoczo prawie 40,5 tys. dolarów. Szkoła, która przygotowuje też do ekskluzywnych cellege'ów ma dwa kampusy położone w dzielnicy Bronx w Nowym Jorku.

Reklama

Dla porównania, rok na Harvardzie kosztuje 36.305 dolarów.

Niektórzy rodzice są oburzeni. Nie zdradzają się z tym jednak, aby nie zaszkodzić dzieciom. Wierzą, że świetna szkoła podstawowa i średnia utoruje ich pociechom drogę na prestiżowe uczelnie i zapewni lepszą przyszłość. Zwłaszcza, że podczas gdy ze względu na kryzys program w placówkach publicznych jest okrajany, prywatne szkoły rozbudowują ciągle zajęcia np. o język mandaryński lub arabski.

"Tak naprawdę nie stać mnie na ponad 35 tysięcy rocznie, ale kiedy pomyślę, że nie daję takich samych szans Johnowi, jakie mają jego rówieśnicy, tracę wszystkie oszczędności, aby nie został w tyle" - mówi PAP matka nastolatka, Allison, komentując wysokość czesnego.

Reklama



W Nowym Jorku 61 prywatnych szkół należy do National Association of Independent Schools - przypomina "New York Times". Obecnie czesne wynosi tam średnio prawie 37 tys. dolarów rocznie i wzrosło od 2001 r. o niemal 16 tysięcy.

W całej Ameryce czesne w tych latach zwiększyło się od 14,6 tys. do 24,2 tys. dolarów.

Szkoły prywatne nie powiedziały jednak jeszcze ostatniego słowa. Przewiduje się, że w ciągu roku lub dwóch, roczna opłata za elitarną naukę przekroczy 40 tysięcy. Kierownictwo tych szkół tłumaczy, że czesne pokrywa tylko 80 proc. kosztów edukacji. Pozostałe fundusze pochodzą ze zbiórek.

Zarządy niektórych szkół tłumaczą ciągły wzrost kosztów podnoszeniem honorariów i świadczeń, w tym medycznych, dla nauczycieli, rozszerzaniem programów oraz budową i renowacją obiektów. Zdaniem obserwatorów, koszty rosną przede wszystkim dlatego, że sporo ludzi gotowych jest zapłacić za edukację swoich dzieci każdą cenę.