Obecnie uczeń może mieć do 50 proc. nieusprawiedliwionych nieobecności i nadal przejść do następnej klasy. MEN planuje jednak obniżenie tego progu do 25 proc. w skali roku lub 50 proc. w jednym miesiącu. Resort uzasadnia, że obecne regulacje "pozwalają być nieobecnym co drugi dzień".

Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO) nie zgadza się z taką argumentacją. Uważa, że "aktualny próg jest bezpieczny" i przestrzega przed pochopnymi zmianami. Dobrze byłoby powstrzymać emocje i przyjrzeć się tym zjawiskom (...). Należy się zastanowić, czy powody społeczne nie stoją w sprzeczności do powodów dydaktycznych. Bardzo bym uważał – mówi.

Nowy bat na uczniów i rodziców? MEN szykuje rewolucję

Według Pleśniara, uczniowie przekraczający próg 50 proc. nieobecności to rzadkość. Częściej są to osoby w trudnej sytuacji życiowej, a nie dzieci wyjeżdżające z rodzicami na wakacje. Nieobecności powyżej tego progu zdarzają się małej liczbie uczniów i raczej dotyczą tych z dużymi trudnościami, a nie jeżdżących sobie na wakacje z rodzicami - mówi ekspert w rozmowie z PAP.

Reklama

Dyrektor OSKKO zwraca też uwagę, że problem nieobecności w szkole jest złożony i łączenie go wyłącznie z lekceważeniem obowiązku szkolnego przez rodziców jest błędem. Niepotrzebnie łączy się przepis o progu klasyfikacji z lekceważeniem obowiązku szkolnego przez niektórych rodziców, bo to jest ich wina. Niepotrzebnie wszystko wrzuca się do jednego worka - dodaje.

Apeluje także, by MEN skonsultowało zmiany z praktykami. Liczy, że ministerstwo przed zaostrzeniem przepisów zasięgnie opinii dyrektorów szkół.W przypadku prac domowych nie zapytano szeroko, co o tym myślimy – przypomina, odnosząc się do wcześniejszych reform.

Reklama

Pleśniar zauważa też, że największą bolączką szkół wcale nie są wyjazdy uczniów, lecz notoryczne spóźnienia. Plagą nagminną, nieznośną, jest spóźnianie się na pojedyncze lekcje. Uczniowie potrafią się spóźniać nawet wtedy, kiedy ich klasa rozpoczyna zajęcia na trzeciej godzinie lekcyjnej. Lekceważy się w rodzinach punktualność i to, że uczeń i tak w dużej mierze traci lekcję, gdy się na nią spóźni. To jest najczęściej zgłaszany problem - wskazuje.

Szkoła: 50 proc. nieobecności to za dużo? MEN szykuje rewolucję

Nowelizacja prawa oświatowego ma zostać uchwalona jeszcze przed wakacjami. Nowe przepisy zakładają m.in. że przekroczenie 25 proc. nieusprawiedliwionych nieobecności w skali roku automatycznie wykluczy ucznia z klasyfikacji, bez możliwości podejścia do egzaminu klasyfikacyjnego.

MEN planuje również wprowadzenie jasnych zasad usprawiedliwiania nieobecności. Będą one nadal określane przez statuty szkół, ale z obowiązkiem podania powodu nieobecności.

Źródło: PAP