Fundacja Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego z Sosnowca istnieje od 2010 r. Jest m.in. organizatorem konkursu akredytacyjnego „Studia z Przyszłością” (trwa właśnie VI edycja za lata 2020/21), a także „Samorządowy Lider Edukacji” czy „Uczelnia Liderów”. Tylko w przypadku tego pierwszego, jak czytamy na stronie fundacji, podczas ostatniej gali wręczono wyróżnienia „menedżerom ponad 90 kierunków studiów”. W regulaminie konkursu stoi, że uczelnia może zgłaszać dowolną ich liczbę. Sęk w tym, że za każde wyróżnienie fundacja wystawia rachunek: od 2,3 do 3 tys. zł netto. A wśród placówek, które postanowiły zapłacić, są znamienite publiczne uczelnie. Spytaliśmy, co nimi kierowało i przede wszystkim jakie korzyści płyną z tej inwestycji.

Reklama

Wśród uczelni, które ubiegały się na przestrzeni lat o certyfikaty, znalazły się m.in.: uniwersytety Warszawski, Jagielloński, Śląski, Adama Mickiewicza w Poznaniu, politechniki: Gdańska, Łódzka, Śląska.

Odpowiedzi zastanawiają. – Dostajemy kilkanaście podobnych ofert w miesiącu. Lądują w koszu – słyszymy na uniwersytecie z pierwszej krajowej piątki, który jak się jednak okazuje, posiada kilka certyfikatów fundacji. Dlaczego takie oferty zostały przyjęte? Wewnętrzne dochodzenie pokazało, że po tym, jak władze uczelni odmówiły, oferta powędrowała niżej, do poszczególnych wydziałów. – To są odrębne jednostki, choć w ramach jednej uczelni. Jest ich kilkaset, nie mamy nad nimi pełnej kontroli. Trwa jednak między nimi rywalizacja o to, która skuteczniej przyciąga studentów. Myślę, że ktoś niedoświadczony mógł się skusić, widząc tym bardziej długą listę szanowanych instytucji.

Reklama
Reklama