Czarnek w piątek wywiadzie dla tvp.info pytany był o list prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego do dyrektorów szkół, nauczycieli, rodziców i uczniów, w którym zawarł apel do MEN o "zaprzestanie retoryki szantażu i narzucania szkołom >jedynie słusznych poglądów<".

Reklama

Prezydent stolicy nawiązał w liście do opublikowanego w poniedziałek komentarza rzecznika prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej, dotyczącego trwających w Polsce protestów. Rzeczniczka MEN Anna Ostrowska podkreśliła w nim m.in., że "jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem".

Ta kolejna próba zastraszania środowiska pedagogicznego jest niedopuszczalna zarówno ze względu na naruszanie zasad demokracji i autonomii szkoły, jak i w świetle przepisów obowiązującego w Polsce prawa – napisał Trzaskowski w liście.

Komentując list Czarnek powiedział: Ten apel pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego, jak i kilka innych - które gdzieś się pojawiły w przestrzeni publicznej - bezpośrednich uczestników manifestacji i protestów z udziałem tysięcy ludzi, jeszcze całkiem niedawno, ale też tych, którzy zachęcali swoją postawą, jak choćby pan prezydent Rafał Trzaskowski, do brania udziału w manifestacjach, w moim przekonaniu to jest przejaw i chęć tłumienia wyrzutów sumienia, że przyczyniają się do tego, że wzrasta w Polsce liczba zakażonych. W ten sposób próbują zagłuszyć swoje sumienie, kłamiąc publicznie na temat tego, co robi Ministerstwo Edukacji Narodowej, co robią kuratorzy oświaty.

Reklama

My nie rozliczamy nikogo z ich poglądów. My nikomu nie zabraniamy głosić swoich poglądów. My nikomu nie zabraniamy również - niestety, bo nie taka jest rola Ministerstwa Edukacji Narodowej - zagrażania własnemu życiu i życiu ich rodzin. To jest ich odpowiedzialność i z tej odpowiedzialności wynika ten histeryczny apel. Ale my musimy wyciągać konsekwencje wobec tych nauczycieli, którzy gdzieniegdzie - to są incydentalne przypadki sprawdzane przez kuratorów, w całej Polsce od kilku do kilkunastu przypadków w każdym województwie - gdzieniegdzie, także podczas lekcji zdalnych namawiali uczniów do brania udziału w tych protestach, albo sami biorąc udział w tych protestach zachowywali się w sposób wulgarny, niekiedy nawet obsceniczny kompletnie nieprzystający do etosu nauczyciela - dodał.

Jak mówił, jest to działanie na powodowane listami, telefonami i sms-ami od rodziców, "którzy nie mogą pogodzić się z tym, że nauczyciel, który powinien wykonywać zadania wynikające z podstawy programowej, przekazuje w trakcie lekcji, treści, które są absolutnie z tą podstawą niezgodne i są ideologizacja naszych dzieci, albo swoim postępowaniem daje absolutne zły przykład swoim uczniom, podczas tych manifestacji".

Minister edukacji i nauki podkreślił, że nie o sam udział chodzi w manifestacjach, gdyż "to jest odpowiedzialność już osobista i sumienia tych ludzi". Wskazał, że nie chodzi również o poglądy, które wyrażają. Nas te poglądy wyrażane poza murami szkoły kompletnie nie interesują, także w murach szkoły, ale w ramach podstawy programowej, one mogą się mieścić. Podkreślił też, chodzi "wyłącznie o te przypadki, które kompletnie nie licują z etosem nauczyciela".

Reklama

Jak mówił tylko te przypadki są przedmiotem kontroli. Wyjaśnił, że jest to obowiązek organów nadzoru pedagogicznego wynikający z Prawa oświatowego. Rzeczywiście ten obowiązek wykonywany jest przez kuratorów bardzo sumiennie - poinformował Czarnek. Według niego z tego powodu także na kuratorów "spada fala krytyki, hejtu, pewnych manipulacji i kłamstw"

Wszyscy jesteśmy dzisiaj odpowiedzialni za naszą młodzież, nasze dzieci w naszych szkołach. Po to jesteśmy, żeby nauka w szkołach odbywała się zgodnie z zasadami, które są ustalone w podstawach programowych i prawie oświatowym, a nie poza granicami tego prawa. To manipulowanie, że łamiemy Kartę Prawa Dziecka, że łamiemy zasady demokracji, że zakazujemy wygłaszać swoich poglądów. Nie inwigilujemy. To jest histeria pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego i jemu podobnych - dodał.

Szef resortu edukacji pytany był też o to, czy kuratorzy byli proszeni o personalia uczniów lub nauczycieli, którzy brali udział w protestach. Nigdy takich żądań nie kierowaliśmy pod adresem kuratorów i nigdy kuratorzy nie występowali do dyrektorów, aby udostępniali personalia nauczycieli i uczniów, którzy brali udział w protestach. To są absolutne bzdury wywłaszczane przez polityków pozycji na potrzeby wyłącznie polityczne - odpowiedział.

Wskazał też, że zdecydowana większość nauczycieli i dyrektorów "stoi na wysokości zadania i naprawdę działa w granicach prawa oświatowego, i nie dopuszcza do ideologizacji dzieci i młodzieży waszych szkołach". Spotykają ich również z tego powodu szykany - dodał.

Piątkową wypowiedź ministra edukacji i nauki prezydent stolicy skomentował na Twitterze: "Min. Czarnek zarzucił mi kłamstwo. To ciekawe, bo przywołałem w piśmie oficjalny komunikat MEN. Zamiast narzucania swoich poglądów, Ministerstwo powinno zająć się prawdziwymi problemami - wyrównaniem szans uczniów. To w nauce zdalnej jest najważniejsze".

Masowe protesty w całej Polsce trwają od 22 października i są wyrazem sprzeciwem wobec zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Wywołało je orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją. Głównym inicjatorem akcji protestacyjnych jest Ogólnopolski Strajk Kobiet.