Rok temu o tej porze miałem 800 sztuk książek z drugiego obiegu, teraz mam dosłownie 25 sztuk – mówi właściciel jednej ze stołecznych księgarń z używanymi podręcznikami. Rynek wtórny zamarł po wybuchu pandemii. Tymczasem zakup pakietu książek do liceum to wydatek rzędu 500 zł. Łatwiej mają rodzice młodszych uczniów, bo dzieci z podstawówki mają podręczniki gwarantowane przez szkoły. Osoby, które w tym roku chciały zaoszczędzić na zakupie podręczników, mają problem.
Wiele osób w obawie przed bezpośrednim kontaktem z innymi ludźmi nie zdecydowało się na ich odsprzedaż. Ale to nie jedyny powód. – Uczniowie są zdezorientowani po kwarantannie. Nie mają pewności, czy przerobili cały materiał i czy nie będą jeszcze potrzebować dotychczasowych podręczników. Wytyczne od nauczycieli i szkół nie były jasne – mówi właściciel księgarni zajmującej się skupem używanych podręczników. Zresztą, jak przyznają uczniowie, w wielu szkołach materiał faktycznie nie został w pełni przerobiony.
Dlatego część dzieci zdecydowała się pozostawić podręczniki, by samemu je przerobić do końca albo poczekać, aż zrobią to nauczyciele w nowym roku szkolnym. W efekcie punkty pośredniczące w odsprzedaży świecą pustkami. – W tej chwili 95 proc. pozycji jest już niedostępnych. Wiele osób zdecydowało się na zakup podręczników używanych jeszcze podczas wakacji, od razu po ogłoszeniu przez szkoły listy wymaganych książek. Ci, którzy czekali z kupnem na ostatnią chwilę, mają problem. A chętnych kupców w tym roku nie brakuje, bo domowe budżety ucierpiały z powodu pandemii – wyjaśnia przedstawiciel serwisu Aksiazka.pl.
Reklama
Jego słowa potwierdzają inni pośrednicy. – Aby ratować sytuację, wprowadziliśmy formę skupu podręczników przez internet, bez wychodzenia z domu. Sprzedający za pośrednictwem naszej strony podają kody ISBN swoich książek. My je wyceniamy i jeśli nasza propozycja pasuje sprzedającemu, wysyłamy kuriera, a po otrzymaniu paczki – przelew – wyjaśnia Jarosław Nosek z Mobilnepodreczniki.pl i dodaje, że sytuacja na rynku wtórym jest najgorsza od lat.
Reklama
Taka sytuacja ma też swoje dobre strony – dla osób, które odsprzedają podręczniki. W tym roku w związku z małą podażą mogą za nie otrzymać więcej pieniędzy, średnio połowę ceny początkowej. Poza tym nie mają problemu ze zbytem, nawet gdy książka nie jest w idealnym stanie. W ubiegłych latach, jak dodają eksperci, zysk był od kilku do kilkunastu procent większy. W praktyce oznacza to, że komplet książek bez zeszytów ćwiczeń i podręczników językowych można mieć już za 250 zł.
Taka sytuacja jest też korzystna dla wydawnictw. Więcej osób kupi nowe podręczniki na rynku pierwotnym. Wydawnictwom sprzyjają też nauczyciele, zwłaszcza ci od języków, coraz częściej wymagając, by uczniowie mieli nowe książki do nauki i nie korzystali z podpowiedzi zostawionych w nich przez poprzednich użytkowników. Zresztą w tym roku tylko kilka roczników może kupować książki po swoich kolegach – pierwsza klasa liceum po reformie oraz dwie ostatnie klasy idące starym trybem przed reformą. Licealiści, którzy rok temu trafili do szkół ponadpodstawowych po ośmioletniej podstawówce, już wtedy musieli kupować podręczniki świeżo z drukarni. W tym roku też mają zupełnie nowy program.
Uczniowie podstawówek mają zagwarantowane książki w szkole i muszą kupić jedynie ćwiczenia. – Z powodu pandemii Ministerstwo Edukacji podeszło do sprawy elastycznie i udało się na czas dostarczyć podręczniki do podstawówek – mówi Dorota Twarowska z Polskiej Izby Książki. Także ona przyznaje, że rynek wtórny może w tym roku wyglądać trochę inaczej. Uczniowie zatrzymali część podręczników w domu, bo w trakcie nauki zdalnej były one dla nich głównym źródłem wiedzy. Na razie jednak PIK nie ma danych liczbowych, które pokazywałyby, jak wygląda sytuacja na rynku.