- Na tę liczbę należy patrzeć przez pryzmat jeszcze dwóch innych danych: po pierwsze tego, ile zostało jeszcze wolnych miejsc w szkołach po pierwszym okresie rekrutacji, które będą mogły być wykorzystane w rekrutacji uzupełniającej, a także tego, ile osób spoza Warszawy aplikowało do stołecznych szkół. Od liczby osób, które aplikowały, trzeba odjąć liczbę miejsc, które zostały nieobsadzone. Wtedy wyjdzie ok. 500 osób a nie 3 tys. – powiedział PAP Poboży.

Reklama

- W tych 3 tys. osób, którymi Ratusz teraz epatuje, że nie dostały się do żadnej szkoły, są osoby, które mają więcej punktów niż te, które dostały się do dobrych warszawskich szkół w pierwszej rekrutacji. One dostaną się do szkół w drugim etapie. To, że są pokrzywdzone w pierwszym etapie rekrutacji, to jest błąd stołecznego Ratusza – podsumował.

- My, jako radni PiS, przed taką sytuacją przestrzegaliśmy– powiedział. - Zwracaliśmy uwagę, że dopuszczenie do rejestracji do dowolnej liczby oddziałów może spowodować niepotrzebny chaos, dodatkowe emocje i przede wszystkim wypaczyć wynik rekrutacji – dodał.

Zdaniem Pobożego problem rekrutacji w Warszawie dotyczył niewłaściwego systemu rejestrowania kandydatów do szkół. - Zmiana dopuszczająca możliwość rejestracji przez kandydatów do dowolnej liczby oddziałów w dowolnej liczbie szkół spowodowała, że zdarzyły się sytuacje, że kandydaci aplikowali do kilkudziesięciu i więcej oddziałów, ale tylko do szkół najlepszych. Trzeba było zapisywać się nie tylko do najlepszych szkół, ale również asekurować się wyborem szkoły, która w rankingu jest gdzieś nieco niżej. Dlatego mogło zdarzyć się tak, że uczniowie do tych wybranych szkół się nie dostali – powiedział.

Reklama

Tłumaczenie się przez stołeczny Ratusz, że obłożenie w szkołach jest wynikiem reformy jest, jego zdaniem, nieporozumieniem. - Samorząd w Warszawie, tak jak wszędzie w Polsce, miał dwa lata, żeby przygotować się do tej sytuacji. Samorządy wiedziały, ile osób jest w danym roczniku i jakie konsekwencje będzie niosła ze sobą reforma. Mogły przygotować odpowiednią liczbę klas w poszczególnych szkołach, można było przekształcić wygaszane gimnazja w licea, bo przecież liczba dzieci, które znajdują się w systemie edukacji nie zmieniła się. Zmieniły się tylko typy szkół, w których dzieci się znajdą – powiedział.

- Prezydent Kaznowska na wszystkich konferencjach zapewniała, że Warszawa jest przygotowana na tę sytuację. Gdy dziś Ratusz próbuje za zaistniałą sytuację obarczyć winą ministerstwo edukacji, to jest to nieporozumienie. To samorząd jest organem prowadzącym szkoły i samorząd odpowiada za rekrutację – dodał.

Reklama

Według jego wiedzy jako wiceprzewodniczącego Komisji Edukacji w Radzie Warszawy "wszystkie szkoły deklarowały stworzenie podwójnej liczby oddziałów, jedynie w przypadkach kilku renomowanych szkół, ze względów infrastrukturalnych takich możliwości nie było, ale również tam liczbę oddziałów zwiększono. Łączna liczba przygotowanych miejsc była większa niż liczba kandydatów, co deklarowała sama wiceprezydent Kaznowska" – powiedział.

Wiceprzewodniczący Komisji Edukacji odniósł się do wypowiedzi wiceprezydent Warszawy na wtorkowej konferencji dotyczącej rekrutacji do szkół średnich. - Warszawski Ratusz zbyt długo zajmował się krytykowaniem reformy edukacji, żeby odpowiednio się do tej reformy przygotować – stwierdził.