"Rozumiem Macieja Stuhra, że staje po stronie swoich nauczycieli ze szkoły, którą skończył on i pan prezydent, a pani prezydentowa w nim uczyła. Sam chciałbym zrobić to samo" - napisał krytyk filmowy na Facebooku. Po czym wyjawił, że chodził do tego samego ogólniaka, co Lech i Jarosław Kaczyńscy. "Kłopot w tym, że go nie ukończyli, bo jeden z nich nie otrzymał promocji do klasy maturalnej z języka polskiego. Domyślam się, że pozostał mu uraz" - dodał.
Chodzi o XVI Liceum Ogólnokształcącego im. Joachima Lelewela w Warszawie. Jarosławowi Kaczyńskiego faktycznie groziło niedopuszczenie do matury, czego zresztą prezes PiS nie ukrywa. "Niewiele brakowało, a nie zdałbym z dziesiątej do jedenastej klasy. Postawiono mi dwóje z polskiego, angielskiego i to by jeszcze nie było nieszczęście, bo mogłem mieć dwie poprawki. Ale dostawiono mi dwóję z przysposobienia wojskowego. Do dziś nie wiem dlaczego, bo ten nauczyciel mówił, że może mnie jeszcze zapytać. Wyraźnie chciano, żebym nie zdał. Rodzice się odwołali do kuratora, był nim późniejszy minister Jerzy Kuberski" - mówił Kaczyński w jednym z wywiadów cytowanych przez Onet.
W kolejnym wpisie facebookowym Tomasz Raczek zauważył, że "sytuacja miała przykre konsekwencje nie tylko dla braci, którzy opuścili mury szkoły, ale także dla niej samej. Dyrektor XLI LO im. J. Lelewela, Nikodem Księżopolski, za niesubordynację i niezastosowanie się do polecenia kuratora oświaty, by pomimo trzech ocen niedostatecznych zgodzić się na promocję jednego z braci do następnej klasy, został odwołany ze stanowiska. Opisuje to dokładnie w swoich wspomnieniach prof. Andrzej Jaczewski, który prowadził wówczas w XLI LO drużynę harcerską".
"Nikodem Księżopolski przeszedł na emeryturę i uczył potem jeszcze na pół etatu matematyki. Był moim nauczycielem" - podsumował krytyk.