O zmiany ustawowe, które zagwarantują wprowadzenie minimalnych stawek wynagrodzeń zasadniczych także dla pracowników instytutów naukowych, apelowali w połowie ubiegłego roku w liście otwartym (do prezydenta, premiera, szefów resortów finansów oraz nauki i szkolnictwa wyższego, a także parlamentarzystów) naukowcy z Polskiej Akademii Nauk.
Zmobilizowały ich prace nad ustawą – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz.U. poz. 1668), która weszła w życie w październiku ub.r. Zostały w niej bowiem zapisane zwiększone gwarancje dotyczące minimalnego poziomu wynagrodzeń pracowników szkół wyższych.
Zgodnie z nowymi przepisami, od tego roku pensje akademików odnoszą się do minimalnego wynagrodzenia zasadniczego profesora na uczelni publicznej. Określono też widełki dla poszczególnych stanowisk.
Z kolei minister nauki i szkolnictwa wyższego w rozporządzeniu zdecydował, że kwota bazowa, w relacji do której jest ustalana najniższa pensja nauczycieli akademickich, wynosi w 2019 r. 6410 zł brutto.
Reklama
Oznacza to realne podwyżki dla najmniej zarabiających pracowników naukowych szkół wyższych.
Reklama
Nowelizacja ustawy o PAN w tym obszarze nie nastąpiła. Ale pod koniec roku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zdecydowało się przekazać blisko 50 mln zł właśnie na podwyżki w instytutach naukowych.
Skąd taka suma? Resort tłumaczy, że jest to kwota, o jaką wnioskował Jerzy Duszyński, prezes akademii. W liście skierowanym do MNiSW wyliczył, że do podwyższenia wynagrodzenia zasadniczego pracownikom naukowym instytutów PAN niezbędna jest dodatkowa kwota w wysokości 49,6 mln zł w skali roku. Taka podwyżka – według słów prezesa Duszyńskiego – mogłaby objąć 77,5 proc. zatrudnionych (w przeliczeniu na pełne etaty).

Realia a plany

Tyle teorii. Rzeczywistość okazała się dla wielu instytutów dużo gorsza.
Nie wykluczam, że kwota 50 mln zł pozwoliłaby na wyrównanie najniższych wynagrodzeń we wszystkich instytutach do poziomu obowiązującego od 2019 r. na uczelniach. Problem w tym, że przy podziale środków zastosowano dotychczasowy algorytm finansowania, na podstawie którego była do tej pory dzielona dotacja – mówi prof. Agnieszka Cianciara z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Uwzględniał on m.in. współczynniki kosztochłonności odpowiadające kosztom prowadzenia kształcenia i realizacji badań. Instytuty z obszaru nauk ścisłych czy medycznych mają je wyższe od jednostek reprezentujących nauki humanistyczne i społeczne. W konsekwencji dostają wyższe dotacje.
Mechanizm ten zadziałał analogicznie w przypadku podziału środków na podwyżki. To znaczy instytuty, które standardowo dostają większą dotację, otrzymały też więcej pieniędzy na ten cel. Z kolei tym, którzy otrzymują mniejsze środki na ustawową działalność, przelano mniej – tłumaczy prof. Celina Nowak, dyrektor Instytutu Nauk Prawnych PAN.
Potwierdza to prof. Agnieszka Cianciara. Wskazuje, że doszło zatem do sytuacji, w której w instytutach Wydziału I PAN pieniędzy na podwyżki pensji minimalnych wystarczy na dosłownie dwa-trzy miesiące.
– W moim instytucie środki pokryłyby najwyżej trzymiesięczne podwyżki. Czyli najbiedniejsi wciąż pozostaną biedni – podkreśla prof. Cianciara.
Dyrektor Instytutu Badań Literackich PAN prof. Mikołaj Sokołowski mówi z kolei, że na podwyżki w jego jednostce zabrakło ok. 300 tys. zł.
Nie lepiej jest też w Instytucie Nauk Prawnych PAN.
– Zrobiliśmy wyliczenia i wyszło nam, że z końcem grudnia dostaliśmy kwotę, która odpowiada 10 proc. rocznego zapotrzebowania na zapowiadane podwyżki wynagrodzeń w naszym instytucie do poziomu minimalnych pensji na uczelniach – zaznacza prof. Celina Nowak.
– Jesteśmy rozczarowani – dodaje.
I zwraca uwagę, że dyrektorzy instytutów muszą teraz mierzyć się z oczekiwaniami ze strony pracowników i ich pytaniami.
– Ci ludzie słyszą przecież wypowiedzi pracowników ministerstwa, że ich pensje pójdą w górę. My jednak nie możemy spełnić tych oczekiwań, bo środki nam na to nie pozwalają – dodaje prof. Nowak.

Różne rozwiązania problemu

W naszym instytucie zdecydowaliśmy się przeznaczyć dodatkowe pieniądze na niewielkie podwyżki dla najsłabiej zarabiających pracowników naukowych czyli asystentów i adiunktów, wśród których są osoby, które obecnie zarabiają minimalną krajową – wskazuje prof. Nowak.
Podobnie zdecydował prof. Sokołowski. – Podwyżki otrzymają na razie jedynie pracownicy z najniższymi wynagrodzeniami – zaznacza profesor.
Z kolei prof. Cianciara mówi, że w jej instytucie dyrektor wstrzymał wypłaty podwyżek wynagrodzeń.
– Czekamy na decyzję ministerstwa o wysokości subwencji na 2019 r. Mamy nadzieję, że nie będzie niższa niż w roku ubiegłym, bo to zniwelowałoby efekt dodatkowych środków – dodaje profesor.

Potrzebne zmiany

Zdaniem prof. Celiny Nowak, najlepszym, choć pewnie najtrudniejszym ruchem ze strony ministerstwa byłoby wprowadzenie przepisu w ustawie o PAN, który byłby analogiczny do obowiązującego w nowym prawie o szkolnictwie wyższym i nauce, przy jednoczesnym zagwarantowaniu na to środków instytutom.
Podobnego zdania jest też prof. Mikołaj Sokołowski.
Doceniam działania ministerstwa, jednak bez zmian ustawowych pensje pracowników naukowych PAN nigdy nie będą na poziomie wynagrodzeń uczelnianych. Algorytm finansowania to nie jest odpowiednie do tego celu narzędzie – podkreśla profesor.
Co na to ministerstwo? Sekretarz stanu w MNiSW Piotr Müller w rozmowie z DGP tłumaczy, że przy rozdzielaniu środków na podwyżki w instytutach PAN resort zastosował algorytm finansowania z 2018 r., bowiem nie miał innego narzędzia, z którego mógłby w tym wypadku skorzystać. Jak jednak zaznacza, resort rozważa wprowadzenie jeszcze w tym roku przepisu w ustawie o PAN, który uregulowałby kwestię minimalnych wynagrodzeń w instytutach w sposób analogiczny do uczelni.