Przyczyniły się do tego też dodatkowe etaty w szkołach i przedszkolach samorządowych, a również zaostrzenie przepisów, które obowiązują od 1 stycznia 2018 r. Resort Edukacji w ubiegłym roku zakładał, że jeśli liczba nauczycieli przebywających na urlopie dla poratowania zdrowia zmniejszy się o 25 proc., oszczędności z tego tytułu wyniosą 68 mln zł w 2018 r. i 137 mln zł w latach kolejnych. Resort szacuje też, że samorządy będą miały mniejsze wydatki w związku z wydłużeniem z 10 lat do 15 lat awansu zawodowego nauczycieli. W efekcie już w przyszłym roku mają dzięki temu zaoszczędzić 23 mln zł, a przez kolejne pięć lat – ponad 2,8 mld zł.

Mniej chorują

Z danych Systemu Informacji Oświatowej, do których dotarł DGP, wynika, że na 30 września 2018 r. liczba nauczycieli korzystających z urlopu dla poratowania zdrowia wyniosła 10 583. W efekcie mamy do czynienia ze spadkiem o 2,3 tys. osób w porównaniu z rokiem poprzednim w tym samym okresie. Zdaniem części ekspertów tak duża zmiana jest pokłosiem ustawy z 27 października 2017 r. o finansowaniu zadań oświatowych (Dz.U. poz. 2203), która w Karcie nauczyciela wprowadziła przepis zakładający, że o urlopie zdrowotnym decyduje lekarz medycyny pracy, a nie pierwszego kontaktu. Inni dodają, że na spadek tej liczby wpłynęła też lepsza sytuacja na ryku pracy i poszukiwanie nauczycieli, a nie chęć ich zwalniania.
− Obie przyczyny są równie istotne. Uszczelnienie tego świadczenia było bardzo ważne, bo jeszcze w ubiegłym roku wystarczyło pójść i powiedzieć, że czuje się wypalonym zawodowo i już otrzymywało się takie świadczenie. Po uszczelnieniu prawa taka argumentacja nie jest już przekonująca dla lekarza medycyny pracy, który jest specjalistą od chorób zawodowych – mówi Marek Olszewski, starosta toruński, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Reklama
– W ubiegłym roku w efekcie reformy więcej osób było zagrożonych utratą pracy. Obecnie wskutek sytuacji na rynku pracy zwolnienia nauczycieli są incydentalne, a to także nie sprzyja uciekaniu na urlopy zdrowotne – dodaje Olszewski.
Reklama

Jest lepiej, ale…

Z sondy przeprowadzonej przez DGP wyłania się obraz podobny do zbiorczych danych przedstawionych przez MEN odnośnie do urlopów zdrowotnych. Na przykład w Bydgoszczy przed rokiem z tego przywileju skorzystało 274 nauczycieli, obecnie o 34 osoby mniej. Jeszcze większy spadek odnotował Lublin. Tam na 30 września 2017 r. ze świadczenia korzystało 199 osób, a w tym o 68 mniej. W Urzędzie Miejskim w Gdańsku również spadła liczba osób przebywających na urlopie dla poratowania zdrowia – z 264 do 190 osób.
Jednak zdaniem związkowców odsetek korzystających z tego świadczenia nie jest stały. – W tym roku nauczyciele częściej odchodzili na świadczenia kompensacyjne i emerytury, a nie urlop zdrowotny. Trwająca nagonka sprawiła, że wiele osób mimo złego stanu zdrowia nie decydowało się na takie świadczenie – przekonuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Ten spadek nie wynika z tego, że nauczyciele przestali uciekać na urlop dla poratowania zdrowia ani też wskutek uszczelnienia przepisów. Z tego prawa korzystają nauczyciele, których zdrowie utrudnia im wykonywanie zawodu, a w tym roku tych osób po prostu jest mniej i tyle – dodaje.

Inne wyliczenia

Samorządy do wyliczeń MEN dotyczących oszczędności podchodzą bardzo sceptycznie. Do tej pory z ich budżetów na urlopy zdrowotne przeznaczano średnio około 550 mln zł. – Chociaż liczba nauczycieli na nich przebywająca zdecydowanie się zmniejszyła, o sukcesie uszczelnienia będzie można powiedzieć dopiero po kilku latach – uważa Marta Stachowiak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Potwierdza, że są to dość duże oszczędności dla organu prowadzącego, ale nie można wykluczyć, że część nauczycieli zamiast na urlopie przebywa na L-4.
– Rzeczywiście uszczelnienie systemu urlopów zdrowotnych przyniosło oszczędności już w bieżącym roku – dodaje Mirosław Jarosiński, zastępca dyrektora wydziału oświaty i wychowania Urzędu Miasta w Lublinie. Samorządy nie muszą bowiem płacić wynagrodzenia zasadniczego osobie korzystającej z rocznej przerwy od pracy. Dodatkowo nie muszą na jej miejsce zatrudniać innego nauczyciela na zastępstwo.
– Ale jest jeszcze za wcześnie, aby określić, czy i w jaki sposób wprowadzone zmiany przyniosą realne oszczędności. Jednak należy się spodziewać, że w najbliższych latach samorządy będą ponosiły mniejsze wydatki na zadania związane z awansem zawodowym i urlopami zdrowotnymi nauczycieli – mówi Jacek Janusiewicz z wydziału edukacji Urzędu Miasta w Siedlcach.
Jednak jak zwraca uwagę Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, choć w dłuższym terminie samorządy zaoszczędzą na wydłużeniu awansu zawodowego, to teraz będą musiały zapłacić więcej. – Tego na razie nikt nie widzi, bo staże trwają kilka lat, ale tuż przed zmianami w awansie zawodowym znacznie więcej osób niż zwykle zdecydowało się zdobywać kolejny stopień. A to oznacza dla nas realne zwiększenie wydatków w przyszłości – przestrzega.
– Nie sądzę, aby w kolejnych latach miasto zmniejszyło wydatki na realizację zadań oświatowych. Wydatki związane z awansem zawodowym to tylko niewielki ułamek ogółu wydatków oświatowych – mówi z kolei Halina Gawin-Majewska, dyrektor wydziału oświaty, kultury i sportu Urzędu Miasta Legnicy. – Wdrożenie przepisów dotyczących edukacji włączającej, organizowania pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla uczniów z orzeczeniami i z opiniami spowodowało znaczny wzrost kosztów na realizację zadań oświatowych – wylicza Halina Gawin-Majewska.
A w ocenie Grzegorza Krygera, zastępcy dyrektora wydziału rozwoju społecznego ds. edukacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku, wydłużenie okresu awansu zawodowego jest próbą znalezienia przez ministerstwo edukacji pieniędzy na zapowiadane podwyżki wynagrodzeń nauczycieli.