Po tym, jak pod koniec ubiegłego roku wolontariuszka fundacji „Viva!” przeprowadziła zajęcia w przedszkolu oraz w zespole szkół ekonomicznych, do kuratorium zwrócił się Związek Pracodawców Cyrku i Rozrywki. „Efektem przeprowadzonych zajęć było zbieranie kartek z rysunkami dzieci, które następnie za pośrednictwem posła zostały złożone w… Sejmie. Dziecięce prace miały być dowodem na poparcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt” – napisali cyrkowcy w oficjalnym piśmie.

Reklama

W efekcie kuratorium w dniach 5 i 6 marca przeprowadziło kontrolę we wskazanych placówkach. – W wyniku kontroli ustalono, że na terenie przedszkola i na terenie szkoły istotnie doszło do naruszenia przepisów prawa. Dyrektor przedszkola nie miał świadomości, że kartki z rysunkami dzieci zostaną wykorzystane w celach politycznych – poinformowała Mariola Kiełboń, rzecznik Kuratorium Oświaty w Rzeszowie.

Dobrze się stało, że organizacja, która wytyka błędy innym, została napiętnowana, bo okazało się, że nikt nie stoi ponad prawem i nawet „Vivę” pewne zasady dotyczą – oświadczył z kolei Tomasz Kamyk ze Związku Pracodawców Cyrku i Rozrywki.

Aby arbitralnie stwierdzić, że rysunki pięciolatków trafiły do Sejmu, cyrkowcom wystarczył post jednej z wolontariuszek na Facebooku. Działacze fundacji zaprzeczają jednak, że jakakolwiek agitacja miała miejsce. Utrzymują, że zajęcia służyły wyłącznie temu, by uwrażliwić dzieci i młodzież na prawa i krzywdę zwierząt. Potwierdzają to dyrektorzy skontrolowanych placówek oraz rodzice, którzy nie zauważyli żadnej agitacji.

Reklama

Okazuje się, że rysunki przedstawiające zwierzęta miały zostać przekazane lokalnym posłom wszystkich opcji. Pierwszy na liście był Andrzej Szlachta z PiS, ale nie znalazł czasu dla działaczy, zatem kartki trafiły ostatecznie do Zdzisława Gawlika z PO - donosi portal strajk.eu.

„Mówienie o akcji, że jest polityczna, to absurd. Cyrkowcy przypisują nas do różnych partii politycznych, w zależności od potrzeby, jak im wygodnie. Raz jesteśmy lewakami, raz KOD-owcami, teraz pewnie przypisują nam przynależność do PiS. Nazywanie tego agitacją polityczną jest śmieszne i absurdalne. Ale cyrkowcy widząc, jak bliski jest zakaz, próbują wszystkiego. Przykre jest to, że kuratorium nie pochyliło się nad sprawą i nie zapoznało się, jak wyglądała akcja naprawdę i jaki był jej cel. Nigdy nie zwróciło się do Fundacji z prośbą o wyjaśnienie, wysłuchało tylko jednej strony” - brzmi oficjalne oświadczenie „Vivy!” przysłane do redakcji „Rzeszów News”.

Wolontariusze „Vivy!” regularnie bojkotują przyjazdy cyrków ze zwierzętami do Rzeszowa. Działacze komentują ironicznie, że kuratorium jakoś nie wykazuje zapału do przeprowadzania kontroli, gdy przyjezdne cyrki rozprowadzają w placówkach oświatowych swoje ulotki.