Podczas sobotniej debaty w Poznaniu na temat reformy edukacji zorganizowanej przez partię Razem, prezes ZNP podkreślił, że to samorządy poniosą największe koszty planowanej reformy i to nie tylko w wymiarze finansowym.

Reklama

Jak zaznaczył, jeżeli reforma wejdzie w życie 1 września przyszłego roku to "wkurzeni i poirytowani" będą rodzice, bo zmienią się obwody szkół i "dzieci zamiast pójść do szkoły, która znajduje się po drugiej stronie ulicy, będą jeździli gdzieś na dalekie peryferie Poznania, albo jeszcze dalej – szczególnie w małych środowiskach". Z kolei - dodał - nauczyciele będą "poirytowani tym, że w arkuszu organizacyjnym mają zmniejszony wymiar czasu pracy, albo w ogóle nie znajdują swojego nazwiska".

Oni nie pójdą do pani minister Zalewskiej; nikt nie pojedzie do Warszawy i nikt nie ruszy szturmować Szucha (al. Szucha, siedziba MEN – PAP), tylko każdy pójdzie do swojego wójta, prezydenta, burmistrza i to oni będą głównymi sprawcami, głównymi winowajcami tego przedsięwzięcia. Także dlatego, że w wielu wypadkach te działania będą działaniami bardzo bolesnymi dla wielu rodziców – mówił.

Reklama

Broniarz podkreślił również, że problemy pojawią się także w bogatych samorządach, które co prawda stać na odprawy dla zwalnianych nauczycieli, ale "dla tych samorządów problemem jest to, że będą musieli rodzicom powiedzieć, że obwód szkoły nie jest dopasowany do ich wyobrażeń i ten obwód szkolny może być dla wielu rodziców dużym problemem".

Reklama

Zaznaczył, że "całe to odium agresji, niechęci, (...) wyleje się w 2018 roku". I moim zdaniem zapłacimy za to jako samorządy i nasi przedstawiciele zasiadający w organach przedstawicielskich samorządów, bolesną cenę. A zmiana w samorządzie, to także zmiana na stanowisku dyrektora szkoły – wskazał Broniarz.

Jak mówił, jego zdaniem "jedynym prawdziwym i ukrytym celem" zmian w oświacie są przygotowania do wyborów samorządowych w 2018 roku. Moim zdaniem to najbardziej dalekosiężny cel, który tej reformie przyświeca, bo nie widzę żadnego uzasadnienia dla takiej deformacji, która miałaby podtekst w negatywnej ocenie funkcjonowania gimnazjów" – podkreślił Broniarz.