Według nowych zasad profesorowie mieliby zarabiać równowartość trzech średnich pensji. Adiunkci, czyli doktorzy lub doktorzy habilitowani, dwie średnie, a asystenci i kadra niemająca statusu wykładowcy akademickiego jedną średnią krajową. W zamian gotowi są zrezygnować z wieloetatowości.
Czemu kadra akademicka chce zmian? – Ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym reguluje nasze płace w oparciu o tzw. kwotę bazową, która przez ostatnie cztery lata przez żaden z rządów nie została w znaczący sposób podniesiona – wyjaśnia Janusz Rak, przewodniczący Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP. Przypomina, że postulat o wyliczaniu profesorskich pensji w oparciu o średnią krajową ma około 10 lat.
I wskazuje, że kwota bazowa na ten rok dla kadry akademickiej wynosi 1873 zł, podczas gdy dla nauczycieli została podniesiona do blisko 2,5 tys. zł. Kadra akademicka nie zamierza jednak poprzestawać na słowach. Za tydzień w czwartek pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego zrzeszeni w ZNP będą manifestować swoje niezadowolenie z polityki minister nauki Barbary Kudryckiej. Także tej dotyczącej kwestii finansowych.
Resort tłumaczy, że taka zmiana kosztowałaby 2 mld zł, a uczelnie mają możliwość dopłacać do pensji kadry akademickiej i w rzeczywistości zarabia ona więcej niż postulowane wielokrotności średniej pensji.
Reklama