61 kontenerów zamówiły w jednej z firm władze Ząbek (woj. mazowieckie). Powstanie w nich całe skrzydło szkoły podstawowej nr 3. Łącznie 10 sal lekcyjnych, szatnie i łazienki dla uczniów. W tej chwili podłączana jest kanalizacja i prąd oraz prowadzone są prace wykończeniowe. Wszystko ma być gotowe na 3 września – gdy po wakacjach dzieci wrócą do szkoły.
A tych przybywa w Ząbkach z roku na rok – od 2012 r. liczba mieszkańców zwiększyła się aż o 61 proc. Co czwarty ma mniej niż 17 lat.
Choć kontenerowe placówki mogą wydawać się szokującym rozwiązaniem, sięga po nie coraz więcej gmin. Moduły pomagają szybko dostosować się nie tylko do dynamicznych zmian liczby mieszkańców, ale i kolejnych reform edukacji.
Jedna z nich spowodowała, że dzieci zostają w podstawówkach o dwa lata dłużej niż dotychczas. Ponieważ nowy budynek jest dopiero w planach, stanęliśmy przed wyborem: albo dzieci będą uczyć się nawet na trzy zmiany, albo poszukamy innego rozwiązania. Kontenery wykorzystywaliśmy już wcześniej, w czasie rozbudowy naszej szkoły, dlatego teraz też wydały nam się dobrym pomysłem – wyjaśnia Anna Kaczmarek, kierownik wydziału inwestycji w Wirach (woj. wielkopolskie).
Reklama
Reklama
W tymczasowym budynku mieszczą się dwie toalety i pięć sal lekcyjnych. Pomieszczenia wyposażone są w tablice multimedialne i klimatyzację. – Dzieciom nauka w kontenerach nie przeszkadza. Często wolą mieć zajęcia tam niż w głównym budynku, gdzie jest większy tłok i hałas – dodaje urzędniczka.
W ubiegłym roku szkolnym kontener stanął przed wejściem do placówki oświatowej w Rusi (woj. warmińsko-mazurskie). Zrobiło się o nim głośno, gdy lokalna prasa napisała, że dyrektor zamierza urządzić w nim pokój nauczycielski dla swoich 32 pracowników – każdy miałby dla siebie pół metra kwadratowego. Informacja okazała się nieprawdziwa – do kontenera trafiły szafki na rzeczy pedagogów, wieszaki na płaszcze i parasole. Pozostał jednak zupełnie realny problem: władze gminy budowały szkołę w sąsiedniej wsi, ale nie zdążyły z oddaniem jej przed reformą. W efekcie zmian, zamiast iść do gimnazjum w Olsztynie, cały rocznik uczniów został w podstawówce. Zrobiło się tak ciasno, że niektóre zajęcia faktycznie organizowano w pokoju nauczycielskim.
W Chorzowie z kolei w kontenerach miały powstać przedszkola. Powód: w tamtejszych placówkach w czasie ubiegłorocznej rekrutacji zabrakło 120 miejsc dla maluchów. To efekt cofnięcia obowiązku szkolnego dla sześciolatków (to pierwsza zmiana, jaką wprowadziła Anna Zalewska po objęciu urzędu ministra edukacji). Choć w budżecie Chorzowa znalazło się dodatkowe 2,5 mln zł na miejsca dla przedszkolaków to ostatecznie pomysł z kontenerami zarzucono, a sale dla dzieci przygotowano w już istniejących budynkach.
Moduły kilka lat temu pomogły rozwiązać sytuację z niedoborem miejsc przedszkolnych we Wrocławiu. Najpierw wynajmowaliśmy, a potem odsprzedaliśmy tam w sumie ok. 250 kontenerów – mówi Jacek Staniszewski, dyrektor zarządzający Algeco Polska, wykonawcy szkoły w Ząbkach. – Większe samorządy często pytają o modułowe budynki. To dla nich dobre rozwiązanie, bo łatwo je postawić i później zdemontować. Pozwalają na szybkie dostosowanie się do zmian w demografii i polityce oświatowej. Na budowanych dziś osiedlach przedszkola będą potrzebne przez kilkanaście najbliższych lat, ale później budynki staną się dla samorządów problemem. Moduły natomiast będzie można po prostu rozmontować – wyjaśnia.
Kontenerowe rozwiązania wzbudziły jednak wątpliwości rzecznika praw obywatelskich. W swoim stanowisku przesłanym do MEN napisał wprost, że jest zaniepokojony przypadkami, gdy uczniowie odbywają lekcje w takich prowizorycznych budynkach, ustawianych przed szkołami. – Do takich sytuacji dochodzi, gdy organy prowadzące placówki oraz dyrektorzy nie chcą przenosić uczniów z podstawówek do budynków po likwidowanych gimnazjach – uważa Adam Bodnar. I przypomina, że we wcześniejszych pismach apelował do minister edukacji, by zadbała o wsparcie dla samorządów terytorialnych.
Lokalni włodarze nie dostali jednak żadnych dodatkowych pieniędzy na ekspresowe zmiany, których musieli dokonać w wyniku reformy. Anna Zalewska argumentowała, że mogli wykorzystać środki, które pochodziły z subwencji oświatowej. Także z tego powodu kontenery mogą być atrakcyjne – moduły można po prostu wynająć, nie trzeba od razu stawiać nowego, obciążającego budżet budynku.
Koszt wynajmu modułowej szkoły zależy od liczby użytych kontenerów, ocieplenia i wykończenia. Zwykle jest to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.