MEN zamierza zlikwidować gimnazja, i wprowadzić 8-letnią podstawówkę oraz 4-letnie gimnazjum. Zakończyły się konsultacje projektu reformy edukacji. Lista uwag, które do pomysłów resortu przesłali samorządowcy, związki zawodowe, czy organizacje społeczne jest długa na kilkadziesiąt pozycji. Choć część z nich dotyczy bardzo szczegółowych rozwiązań, co najmniej kilkanaście to poważne wady całego systemu.

Reklama

Nie ma podstaw

Do dziś nie zostały przedstawione podstawy programowe, czyli podstawowy dla szkół dokument - mówi o tym czego i jak będą uczyły się w szkole dzieci. Na razie MEN pokazało tylko propozycję rozkładu godzin przedmiotów. Tymczasem Polska Izba Książki w swojej opinii alarmuje: "Jeśli podstawa programowa wraz z aktami wykonawczymi nie zostanie opublikowana przez Ministerstwo do 30 listopada 2016, to dostarczenie do szkół nowych podręczników do 1 września 2017 roku nie będzie możliwe".

O brakujące dokumenty upomniał się także Związek Nauczycielstwa Polskiego. - Nie do zaakceptowania jest "fragmentaryczne" tworzenie podstaw programowych, np. tylko dla klas czwartych i siódmych. Podstawę programową należy opracować dla całego etapu edukacyjnego - napisali jego przedstawiciele.

Reklama

Jest za to pogorszenie sytuacji dzieci niepełnosprawnych

ZNP, zwrócił również uwagę na to, że reforma osłabia szanse rozwojowe uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym lub znacznym. Do tej pory mieli oni możliwość kształcenia się przez 12 lat edukacji (6 klas podstawówki, 3 gimnazjum i 3 szkoły przysposabiającej do pracy). Teraz będą mieli rok mniej. - Grozi to jeszcze większym wykluczeniem społecznym tej grupy uczniów - alarmuje ZNP.

I przyszłych żołnierzy

Reklama

W opinii przesłanej do projektu przez Ministerstwo Obrony Narodowej znajdujemy podobne obawy. Skrócenie obowiązkowej edukacji z 9 do 8 lat zdaniem urzędników MON pogorszy wyszkolenie naszej armii.

A także widmo zwolnień nauczycieli

- Zapewnienia pani minister wygłaszane podczas kolejnych wypowiedzi medialnych nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistych liczbach - piszą członkowie Związku Subregionu Zachodniego z siedzibą w Rybniku. I przekonują, że bez zwolnień się nie obędzie. Potwierdza to opinia Związku Zawodowego "Rada Poradnictwa". Według niego pracę straci 5 nauczycieli w każdym gimnazjum, co daje łącznie 38 tys. zwolnień.

I zmarnowane siły nauczycieli przyrody

Aby uczyć przyrody należało skończyć studia. Tymczasem teraz przedmiot ten w ogóle znika z programu nauczania. Projekt ustawy milczy o tym, czy pedagodzy ci będą mogli uczyć, np. biologii i geografii. W swojej opinii upomina się o nich WZZ "Solidarność - Oświata".

Będzie też dwuzmianowość w wiejskich szkołach

Ponieważ placówki są za małe, żeby z powrotem przyjąć klasy 7-8 (w wielu wiejskich szkołach otwarte zostały oddziały przedszkolne, budynki wypełnione są więc gminnymi maluchami), aby jakoś zorganizować naukę trzeba będzie dzielić dzieci na zmiany. Dotychczas zmianowość była zmorą placówek w dużych miastach. Przed takimi konsekwencjami w swojej opinii ostrzega Związek Subregionu Zachodniego z siedzibą w Rybniku.

A szkoły trzeba będzie tworzyć od zera

Choć minister obiecywała to jeszcze przed pokazaniem projektu, po jego publikacji okazało się, że nie ma przepisów, które pozwalałyby szkołom rekrutować od razu do siódmej klasy. To poważny problem dla dotychczasowych gimnazjów, zwłaszcza niepublicznych. Od razu będą musiały zakładać 1 klasę szkoły podstawowej, albo ograniczać etaty nauczycielom - zwraca uwagę Krajowe Forum Oświaty Niepublicznej.

Przy okazji ograniczymy oświatę polonijną

Wielu emigrantów korzysta z rozwiązań pozwalających na edukację domową. Dzięki temu dzieci mają kontakt z polską szkołą. Choć mieszkają np. w Wielkiej Brytanii czy Irlandii, to kończą nasze placówki. Fundacja Edukacji Polonijnej zwraca uwagę, że w nowej ustawie MEN wprowadza rejonizację - dziecko w edukacji domowej trzeba zapisać do jakiejś szkoły. Teraz będzie można to zrobić tylko tam, gdzie zamieszkuje dziecko.

I nauczanie dwujęzyczne

Dyrekcja i nauczyciele warszawskiego gimnazjum i liceum im. Narcyzy Żmichowskiej - publicznej szkoły przygotowującej z języka francuskiego - zwrócili uwagę, że aby zdać maturę na poziomie C1, potrzeba 6 lat nauki języka. W takich szkołach jak Zespół Szkół Nr 67 było to zapewnione przez prowadzone łącznie gimnazjum i liceum. Teraz nauka skróci się do 4 lat (samo liceum). Pedagodzy pytają, czy da się na przykład wprowadzić klasy zerowe przy liceum (tak było przed reformą), albo - najlepiej - otwierać przy liceum 7 i 8 klasę eksperymentalnie. Projekt na razie tego nie przewiduje.

A wszystko w nieprawdopodobnym tempie

Projekt ustawy reorganizującej polską oświatę pokazano 15 września, a minister chciałaby przyjąć ustawę do końca roku. To oznacza de facto sześć miesięcy na odwrócenie 17 lat zmian w edukacji.

W połowie września wskazywałyśmy takie oto zagrożenia, które mogą pojawić się podczas wprowadzania reformy.

Szary rynek przyjęć do VII klasy, czyli poszukiwanie miejsca w szkołach dla obecnych szóstoklasistów we wrześniu 2017 roku

Część uczniów, jeżeli chodziła do podstawówki połączonej z gimnazjum nie będzie miała problemu. We wrześniu 2017 roku zostanie w tym samym budynku, być może zmieni wychowawcę, ale niewiele się dla nich zmieni. Problemu nie będą mieli także ci, których podstawówki tak się zorganizują, że stworzą u siebie klasy VII – wtedy zostaną w tej samej szkole. Jednak istnieje taka grupa szkół, które uznają, że nie mogą stworzyć miejsca dla kolejnego rocznika. Uczniowie oczywiście będą mieli zagwarantowane miejsce w rejonie. Najprawdopodobniej stworzone zostaną w pobliskim gimnazjum. Pójdą do nowego budynku, będą mieli lekcje z nowymi nauczycielami. Problem nie polega na tym, że będą musieli zmienić miejsce. Tylko na tym – że może rozpocząć się nieformalny wyścig po miejsca do lepszych szkół, tyle, że bez oficjalnych kryteriów przyjęć. Uczeń nie będzie musiał iść do VII klasy w rejonowym budynku gimnazjum, będzie mógł pójść do innej szkoły. Ta jednak nie ma obowiązku go przyjąć. A kryteria rekrutacji będą ustalane przez dyrektorów.

Wyścig o miejsca w szkole ponadgimnazjalnej w 2019 roku, czyli potencjalny problem dla obecnych VI-klasistów i uczniów I gimnazjum

We wrześniu 2019 o miejsce w szkole ponadgimnazjalnej będą się ubiegać dwa roczniki. Jeden to ósmoklasiści, pierwszy rocznik kończący szkołę podstawową zgodnie z nową reforma. Drugi rocznik, to ostatni rocznik gimnazjum. Jak przyznaje pani minister edukacji do szkół ponadgimnazjalnych o miejscach ubiegać się będzie 700 tys. dzieci, czyli dwa razy więcej niż jest obecnie na poszczególnych etapach edukacji.

I choć ostatni gimnazjaliści zostaną m.in. w liceum o rok dłużej, i będą się uczyć według innej podstawy programowej, to jednak i tak będą ubiegać się o miejsce w tej samej szkole, co ich młodsi koledzy. - Wynika z tego, że szanse na dostanie się do wybranej szkoły ponadgimnazjalnej maleją o 50 proc. dla obu roczników. Zastanawiam się czy można w przypadku, że zostałoby to wprowadzone zaskarżyć tę ustawę do TK jako ograniczającą szanse edukacyjne dwóch roczników i tym samym traktując w nierówny sposób obywateli – uważa jeden z rodziców. Zaś wiceprezydent Warszawy przyznaje, że łatwo nie będzie. - Szacujemy, że w 2019 r. będzie w Warszawie ponad 46 tys. kandydatów do szkół średnich, co wynika z kumulacji dwóch roczników i rosnącej demografii – mówił w wywiadzie dla „GW”. I dodawał, że konkurencja do najlepszych szkół będzie dwukrotnie większa.

Powrót z gimnazjum do podstawówki, czyli problem dla ucznia, który nie zda w gimnazjum

Uwaga – gimnazjalisto, jeżeli powinie ci się noga i nie zdasz do następnej klasy, to wracasz do podstawówki. To może oznaczać, że jeżeli nawet uczeń, który jeździł do innej dzielnicy czy wręcz miejscowości do gimnazjum będzie musiał wrócić do starych murów, do szkoły rejonowej.

Oto szczegóły:

- uczeń klasy I gimnazjum, który w roku szkolnym 2016/2017 nie otrzyma promocji do klasy II, z dniem 1 września 2017 r. stanie się uczniem klasy VII szkoły podstawowej;
- uczeń klasy II gimnazjum, który w roku szkolnym 2017/2018 nie otrzyma promocji do klasy III, z dniem 1 września 2018 r. stanie się uczniem klasy VIII szkoły podstawowej;
- uczeń klasy III gimnazjum, który w roku szkolnym 2018/2019 nie ukończy tej szkoły, z dniem 1 września 2019 r. stanie się uczniem klasy VIII szkoły podstawowej.



Popołudniowy WF, czyli problem dla tych, co mają daleko do szkoły

W podstawówce uczniowie, jak i teraz, będą mieli obowiązkowe cztery godziny WF. Jednak uwaga – MEN zamierza umożliwić samorządom organizowanie tej czwartej godziny po lekcjach. Po południu w jednej z sal podstawówek znajdujących się pod opieką danego samorządu. Zaś nauczyciel może wymyśleć, jaki będzie charakter tych lekcji: np. siatkówka czy siłownia. Powód? Anna Zalewska, szefowa resortu edukacji – tłumaczy, że chce uczniów wygonić sprzed komputerów i zagwarantować im możliwość zajęć sportowych po południu.

Co z tymi dziećmi, które mają zajęcia dodatkowe? Albo tymi, którzy mieszkają daleko? I tak będą musieli wrócić do domu i później znów przyjechać na WF, bo będzie obowiązkowy. Minister co prawda uspokaja, że to tylko możliwość i nie będzie obowiązku wprowadzania takiej organizacji zajęć wychowania fizycznego, ale decydować o tym będzie samorząd. Nie rodzice czy uczniowie.