Więcej miejsc pracy nie będzie – uważa minister edukacji narodowej. Zamiast szkolenia nowych nauczycieli Anna Zalewska chce więc postawić na doszkalanie tych, którzy już pracują. W ministerstwie trwają prace nad systemem podnoszenia kwalifikacji.
W ciągu najbliższych 20 lat ubędzie ok. 2 mln uczniów – wynika z prognoz demograficznych, które przygotowuje Główny Urząd Statystyczny. W roku szkolnym 2034/35, jeśli nie będzie kolejnej radykalnej zmiany w systemie edukacji, do szkoły pójdzie 298 tys. siedmioletnich pierwszoklasistów. To o ponad 100 tys. mniej niż siedmiolatków jest dzisiaj. Choć przepisy dopuszczają maksymalnie 25-osobowe klasy w szkole podstawowej, już teraz uczniów jest w nich zazwyczaj znacznie mniej. Na wsi średnia klasa liczy ok. 15 uczniów. W mieście – 21. Na jednego nauczyciela szkoły podstawowej przypada około 12 uczniów. Jeszcze mniej, 10, w gimnazjum. Na razie MEN nauczycielskich miejsc pracy raczej broni – to wynik reformy nauczania wczesnoszkolnego i rozwoju sieci przedszkoli. Minister edukacji nie pozostawia jednak złudzeń, że taki trend będzie utrzymywał się w najbliższych latach. Część nauczycieli będzie musiała odejść.
Kształcimy zbyt wielu nauczycieli – ocenia minister Anna Zalewska. Z danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika, że w całym kraju działa łącznie ponad 4,5 tys. kierunków pedagogicznych. Ilu absolwentów rocznie je opuszcza? Resort nie jest w stanie podać takiej liczby. A to nie wszystko – nauczycielem można zostać także po studiach przedmiotowych, kończąc kurs pedagogiczny.
Reklama
Resort zamierza skupić się na doszkalaniu i przekwalifikowaniu nauczycieli, którzy już są na rynku – to blisko pół miliona osób. – Chcemy, żeby nauczyciel miał obowiązek poświęcić 20 godzin rocznie na doskonalenie zawodowe – zapowiada minister edukacji. Obecnie podobny obowiązek także istnieje, ale zapisy dotyczące doskonalenia są nieprecyzyjne. Karta nauczyciela przewiduje co prawda w czasie pracy nauczyciela zajęcia związane z doskonaleniem zawodowym, ale nie nakłada na niego wprost obowiązku – jak one powinny wyglądać i w jakim wymiarze być prowadzone.
Reklama
Kursy doszkalające często są dziś słabej jakości. Jedną z przyczyn jest to, że szkolenia dla nauczycieli są realizowane z unijnych grantów tylko po to, by rozliczyć dotację. Nieistotna jest wtedy jakość, tylko to, że ludzie przyszli. Jest bardzo dużo instytucji, które w ten sposób działają, a jednocześnie nikt nie weryfikuje, czego i jak uczą – uważa Ryszard Proksa, przewodniczący oświatowej Solidarności. Zdaniem związkowca pomysł MEN ma sens, o ile resort sprawi, że szkolenia dla nauczycieli będą wysokiej jakości. – Nauczyciele wiedzą, że albo będą podnosić swoje kompetencje, albo wypadną z rynku. Więc będą chcieli się szkolić – dodaje. Jak podawało RMF FM, 84 proc. boi się utraty pracy w związku z zapowiadaną przez MEN reorganizacją systemu oświaty. Ministerstwo Edukacji chce, by doskonalenie było prowadzone między innymi przez państwowe uczelnie. Jak zapowiada wiceszefowa resortu, Marzenna Drab, MEN chce także połączyć dwie agendy, które dziś odpowiadają za szkolenie nauczycieli – Ośrodek Rozwoju Edukacji i Krajowy Ośrodek Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej. Jedną z przyczyn są oszczędności – chodzi między innymi o to, że mają osobne siedziby. Drugą są podobne zadania, które wykonują.
Szkolenie nauczycieli to jeden z pomysłów, jaki na utrzymywanie wysokiego prestiżu zawodu ma np. Singapur. Pedagodzy mają tam prawo do 100 godzin doszkalania rocznie. Nauczyciel może w tym czasie pogłębiać swoją wiedzę przedmiotową, poprawiać warsztat pedagogiczny lub inwestować w naukę innowacyjnych metod, np. związanych z wykorzystywaniem technologii w szkole. Każda szkoła dysponuje funduszem na szkolenie swoich nauczycieli. W Izraelu nauczyciele mają zaś prawo do urlopu naukowego raz na sześć lub siedem lat. W tym czasie otrzymują część swojego standardowego uposażenia, a dodatkowo biorą udział w programie podnoszenia kwalifikacji. W czasie urlopu naukowego pedagodzy mogą też pracować w wymiarze jednej trzeciej etatu.