Wszystko zaczęło się od napisu "Andrzej Dupa", który pojawił się na drzwiach toalety dla dziewcząt w opolskiej podstawówce numer 9 - podała "Nowa Trybuna Opolska". Opisywała, że bazgroły w tym samym miejscu pojawiły się już po raz trzeci. Tym razem jednak dyrekcja szkoły - dodawała "NTO" - postanowiła znaleźć winowajcę. Nauczyciele mieli zebrać zeszyty uczniów, by można było potem porównać charakter ich pisma z krojem liter, które widniały na drzwiach.

Reklama

- Dzieci były grupkami wzywane na dywanik do dyrekcji. Pojawiło się bowiem podejrzenie, że autor napisu chciał w ten sposób zadrwić z samego pana prezydenta Andrzeja Dudy. Nauczycielka powiedziała dzieciom, że trzeba znaleźć tego chuligana, bo jak by to było, gdyby, dajmy na to, przyjechała inspekcja i odkryła, że szkole nie po drodze jest z nową władzą - relacjonował w gazecie zbulwersowany ojciec. I dodawał: - Wtedy przestało być śmiesznie.

Dyrekcja szkoły broniła się, że dochodzenie było tylko wewnętrzne. – Ktoś po raz kolejny popisał drzwi i próbujemy znaleźć winnego. Nikogo nie oskarżamy, ale chcemy dojść, komu przeszkadzają czyste drzwi bez napisów – mówiła "Nowej Trybunie Opolskiej" Klaudia Tomczyk, wicedyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 9 w Opolu. I choć początkowo zaprzeczyła, że dochodzenie mogło mieć podtekst polityczny, to potem przyznała, że "kiedy zapytałyśmy, o jakiego Andrzeja może chodzić, to dzieci same powiedziały, że być może o naszego prezydenta".

Kuratorium jest ciekawe

Wieść o zamieszaniu w opolskiej podstawówce dotarła również do tamtejszego kuratorium oświaty. - Zadzwoniłam do pani dyrektor, by upewnić się, czy jest to prawda, czy też tylko medialna plotka. I faktem jest, że taki napis się pojawił. Jedno z dzieci pokazało go nauczycielowi – opowiada dziennik.pl Teodozja Świderska, rzeczniczka Kuratorium Oświaty w Opolu. I dodaje: - Poproszono sprzątaczkę, by to zmyła. Wszystko obserwowali uczniowie.

Reklama

Podkreśla, że wedle tego, co przekazała jej dyrekcja szkoły, żadnego "śledztwa" grafologicznego w szkole nie było.

- Absolutnie nie. Nie było ani śledztwa, ani rozmów z dyrekcją - mówi Teresa Budny, dyrektor szkoły nr 9 w rozmowie z Dziennik.pl. - Różnorodne napisy pojawiały się, pojawiają się i będą pojawiać. Nikt z tego powodu nie robi afery - dodaje.

Reklama

Teodozja Świderska dopytywana, czy kuratorium podejmie w tej sprawie jakieś kroki, podkreśla, że dla niej sprawa jest zamknięta. – Nie ma powodu, żeby cokolwiek analizować. Nie ma do tej pory żadnych informacji ze strony rodziców, czy to skarg, zastrzeżeń czy telefonów - kwituje.