Ostatnio toczą się spory o to, czy powrót do ośmioklasowych szkół podstawowych to dobry pomysł. Wydaje się jednak, że obietnica wyborcza Prawa i Sprawiedliwości ma szansę się spełnić. Najbardziej zaniepokojeni tym faktem są główni zainteresowani, czyli nauczyciele. Słusznie zauważają oni, że tempo zmian w polskim systemie edukacji jest bardzo duże, co nie sprzyja podejmowaniu dobrych decyzji.

Reklama

Porównaj kredyty gotówkowe i wybierz najlepszy dla siebie

Wiatr zmian

Zmiana systemu edukacji pociągnie za sobą wiele innych zmian. Na pierwszy plan wysuwają się te związane z przeogranizowaniem przestrzeni. Większość budynków, w których mieszczą się szkoły podstawowe, jest za małych, by pomieścić osiem klas i zerówkę. Dyrektorzy szkół zapewne rozwiążą ten problem tak, że najstarsze klasy umieszczą w budynkach gimnazjalnych, a to oznacza, że podział nadal będzie zachowany. Można jeszcze wprowadzić naukę w trybie zmianowym. Są oczywiście nieliczne placówki, które pomieszczą wszystkich uczniów, jednak to tylko pozornie rozwiązuje problem, bo pozostaje jeszcze kwestia wolnych budynków po gimnazjach – trzeba je przecież jakoś zagospodarować. Pamiętajmy, że tylko na dostosowanie tych obiektów do potrzeb gimnazjalnych samorządy wydały miliony złotych. Do tych wydatków trzeba jeszcze doliczyć koszty dowozu uczniów.

Reklama

Zamknięcie gimnazjów wiąże się także z wyrzuceniem do kosza programów nauczania, nad którymi pracowano wiele lat, stworzono je na bazie piętnastoletnich doświadczeń. Reforma ta będzie się wiązała także z ponowną wymianą podręczników, a przypomnijmy, że we wrześniu uczniowie I klas gimnazjów dostali bezpłatne książki... To już zatem kolejne pieniądze, które wydano niepotrzebnie. Nie możemy też zapominać o tym, że 9-letni system kształcenia ogólnego przyczynił się do poprawy wyników nauczania polskich 15-latków w badaniach międzynarodowych.

Jak jednak zauważają nauczyciele, reforma systemu edukacji nie może go uleczyć, nie sprawi przecież, że uczniowie będą się lepiej uczyli i zachowywali. Poza tym pojawia się jeszcze jedna kwestia, która na pewno wywoła protesty rodziców. Chodzi oczywiście o to, że sześcioletnie dzieci będą chodziły do szkoły z szesnastolatkami, Nauczyciele są zdania, że pieniądze, które przeznaczono na zamykanie gimnazjów, można by przeznaczyć na zwiększenie liczby psychologów i doradców zawodowych, którzy mogliby wesprzeć kadrę w edukowaniu wychowanków.

Cena nie gra roli?

41 mld zł, tyle pieniędzy w projekcie budżetu przeznaczono na subwencję oświatową. Eksperci zwracają jednak uwagę na to, że nie wystarczy to na przeprowadzenie zmian, a tylko na bieżące wydatki. Trzeba pamiętać o tym, że poza olbrzymim nakładem pracy, reforma będzie wymagała kosztownych działań, jak choćby wprowadzenia zmian w podręcznikach, podstawie programowej czy egzaminach wewnętrznych.

Teraz w gimnazjach w Polsce uczy się 1,1 mln uczniów, w przyszłym naukę rozpocznie ok. 349 tys. Powrót do ośmioklasowej podstawówki odbije się na dochodach gmin i powiatów. Teraz gminy otrzymują subwencję na 9 roczników - uczniów podstawówek i gimnazjów, powiaty zaś dostają pieniądze dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Reforma zmieni ten porządek i sprawi, że do gminy trafi po prostu mniej pieniędzy.

Najbardziej stracą jednak nauczyciele - likwidacja gimnazjów oznacza likwidację miejsc pracy. Bardziej wykształceni nauczyciele będą mogli szukać pracy w liceach, reszta będzie musiała się postarać o posadę w podstawówce. Łatwo jednak domyślić się, że z powodu niżu demograficznego dla niektórych najzwyczajniej w świecie nie będzie etatów.

Szukasz kredytu? Sprawdź, gdzie otrzymasz najtańszy!

W gimnazjach pracuje obecnie 173 tys. nauczycieli, a to przekłada się na ok. 100,78 tys. etatów. Choć rząd obiecuje, że żaden nauczyciel nie straci pracy, to niestety są to czcze obietnice, ponieważ nie może nakazać dyrektorowi szkoły podstawowej, by zatrudnił zwalnianego nauczyciela gimnazjum. To bowiem on, a nie samorząd terytorialny, jest pracodawcą. Co więcej, gminy będą musiały wypłacić sześciomiesięczne odprawy nauczycielom, niezależnie od tego, czy znajdą pracę, czy nie.

W sporze o likwidację gimnazjów rodzice i nauczyciele są bardzo zgodni w jednej kwestii, a mianowicie, że zamiast wprowadzać radykalne zmiany, powinniśmy ulepszyć system, wprowadzając program naprawczy.