Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy zawiesił w tym roku sześć kierunków na studiach stacjonarnych I stopnia. Zajęcia nie ruszyły np. na ochronie środowiska i inżynierii materiałowej. Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu nie uruchomił studiów na dwóch fakultetach - medycynie roślin i polityce społecznej. To dopiero początek długiej listy. Niż demograficzny uderza w państwowe uczelnie, które mają problem z przyciągnięciem młodych nawet na bezpłatne studia.

Reklama

Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie nie uruchomi pięciu fakultetów. Nie było chętnych m.in. na studia historyczno-dyplomatyczne, informatologię stosowaną i studia wschodnioeuropejskie. Uniwersytet Zachodniopomorski w Szczecinie wstrzymał start 12 kierunków. Trudności z uruchamianiem kierunków ma większość uczelni. Nawet politechniki. Krakowska nie uruchomiła kształcenia na ochronie środowiska i chemii budowlanej. Białostocka - zajęć na trzech kierunkach, z czego jednym w języku angielskim.

Co z kandydatami, którzy się zgłosili na finalnie nieuruchomione studia? - Otrzymali propozycję studiów na kierunkach pokrewnych - wyjaśnia Katarzyna Dziedzik z Uniwersytetu w Białymstoku. Niektóre szkoły oferowały inne wyjście: zwrot opłaty rekrutacyjnej.

Co ciekawe, tylko pojedyncze uczelnie zdecydowały się na zupełne zamknięcie fakultetu. Częściej go zawieszano. - To umożliwi nam ogłoszenie naboru na niego w kolejnym roku akademickim - wyjaśnia Julia Poświatowska z Uniwersytetu Zachodniopomorskiego.

Reklama

- Zamknięcie kierunku jest dużo bardziej skomplikowaną procedurą. Zainteresowanie kandydatów kierunkami każdego roku wygląda inaczej, zmieniają się tendencje oraz moda na wybrane kierunki. Część kierunków bardzo popularnych jeszcze kilka lat temu dziś nie cieszy się dużym zainteresowaniem. Nie oznacza to jednak, że w przyszłym roku ta tendencja się nie zmieni, dlatego kierunki zostały zawieszone, a nie zamknięte - dodaje.

Profesor Ireneusz Białecki, socjolog edukacji z UW, sprawę widzi nieco inaczej. - Decyzje o zawieszeniu lub likwidacji kierunków mogą podejmować senaty uczelni lub rady danych wydziałów. Trudno zatem oczekiwać, by osoby pozostające w jakiejkolwiek relacji z likwidowanym stanowiskiem pracy forsowały pomysł jego wygaszenia. To tak jakby związki zawodowe głosowały za likwidacją kopalni - zwraca uwagę. Zamknięcie kierunku z mocy prawa następuje po dwóch nieskutecznych rekrutacjach.

Reklama

Nadzieją na przyciągnięcie studentów miały być zupełnie nowe, interesująco brzmiące programy studiów. Na ich tworzenie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pozwoliło w 2011 r. W tegorocznej rekrutacji i ta strategia czasem zawodziła. Uniwersytet w Opolu nie zebrał dostatecznej liczby chętnych na pierwszy rok turystyki historycznej, ochrony dziedzictwa kulturowego, nowoczesnych materiałów oraz języka polskiego dla początkujących. Poza tym nie uruchomił także trzech swoich starych kierunków: nauk o rodzinie, kultury śródziemnomorskiej oraz zarządzania wiedzą z infobrokeringiem.

- Uczelnie muszą coraz mocniej się gimnastykować przy propozycjach nowych kierunków i wymyślają coraz to bardziej egzotyczne nazwy. Ale nowości mogą wzbudzać zainteresowanie na krótką metę, a gdy okazuje się, że nie są do końca efektywne, czyli nie dają perspektyw dobrej i stałej pracy, trzeba je zamykać lub zawieszać - komentuje prof. Białecki.

Tegoroczna rekrutacja pokazała też pogłębianie się trendu spowodowanego demograficznym dołkiem. - Generalnie widać, że młodzież chętniej wybiera kierunki z oferty studiów bezpłatnych. Nawet atrakcyjne kierunki niestacjonarne są mimo wszystko rzadziej wybierane - przyznaje Magdalena Kozak-Siemińska, rzeczniczka UMCS. Widać to nawet tam, gdzie z wypełnieniem miejsc na studiach bezpłatnych nie ma problemu. W warszawskiej SGGW średnia na tych fakultetach to trzy osoby na miejsce. W tym roku nie będzie tam jednak pierwszego roku płatnego licencjatu z socjologii.