Ranking wyższych uczelni przygotowywany przez ekspertów z szanghajskiego uniwersytetu (ARWU) ogłaszany jest od 2003 r. i co roku elektryzuje środowiska naukowe na całym świecie. Niestety nie przynosi dobrych informacji polskim uczelniom. Mający wielowiekowe tradycje Uniwersytet Jagielloński i uważany za najlepszy w Polsce Uniwersytet Warszawski sąsiadują w szanghajskim zestawieniu z takimi szkołami jak Uniwersytet w Kansas, Politechnika w Montanie (USA) czy Uniwersytet w Bath (Wielka Brytania). Od dziesięciu lat nie udało się im poprawić wyniku. Trzecia z polskich uczelni – Uniwersytet Śląski – trafiła już do piątej setki.
W oczach układających ten ranking ekspertów najbardziej liczą się międzynarodowe sukcesy naukowe. Punktowani są absolwenci i wykładowcy będący laureatami Nagrody Nobla i Medalu Fieldsa (za odkrycia w matematyce), cytowalność w najbardziej prestiżowych pismach naukowych oraz artykuły opublikowane na podstawie badań w „Science” i „Nature”.
Jak się okazuje, w takim zestawieniu polskie uczelnie nie mają czym się pochwalić i są nie tylko daleko w tyle za światową czołówką (to głównie uniwersytety z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Japonii i Australii), lecz także za uczelniami z mniejszych państw – Hiszpanią, Czechami, Włochami, Austrią czy Norwegią. Na 100 możliwych do zdobycia punktów Uniwersytet Jagielloński dostał w tym roku 10,8, Warszawski niewiele więcej, bo 16,3.
Najsłabiej polskie uczelnie wypadają pod względem finansów. Jeśli weźmiemy pod uwagę wysokość budżetu na jednego studenta, okazują się jednymi z najbiedniejszych uczelni ujętych w rankingu. – Niestety polskie szkoły nie biorą przykładu z największych i najbardziej prestiżowych uniwersytetów świata. Wystarczy spojrzeć na Harvard, to nie jest pojedyncza uczelnia, tylko konglomerat wielu instytucji naukowych i badawczych, które wspólnie mają naprawdę poważny potencjał naukowy – mówi dr Andrzej Rozmus z Samodzielnego Zakładu Badań nad Szkolnictwem Wyższym w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. U nas jednak wszelkie próby połączenia sił kilku uczelni są wciąż torpedowane przez ambicje poszczególnych rektorów – dodaje naukowiec.
Reklama